Trzeba niemało wyobraźni, aby w ciemnym nieużytkowym strychu zobaczyć przyszłe wygodne mieszkanie. Jest jednak wiele przykładów udanego wykorzystania takich trudnych przestrzeni.
O udanej adaptacji strychu decyduje rozplanowanie funkcji – czyli to, gdzie będą łazienka, kuchnia, a gdzie sypialnie i co umieścimy pod skosami. Na kondygnacji poniżej (piętrze lub parterze) przestrzeń przy ścianach zewnętrznych nie jest ograniczona spadkami dachu, a miejsca najbliżej okien i wyjść na balkony są najatrakcyjniejsze użytkowo. Co innego poddasze. Powierzchnie tuż przy krawędziach dachu są zwykle niskie (często też ciemne), a najcenniejsza wysoka przestrzeń znajduje się w środku planu. Dlatego aranżując wnętrze strychu, nie powtarza się na ogół układu mieszkań niższych kondygnacji. Nie byłoby to korzystne dla wygody i wyglądu poddasza. Lepiej szukać innych rozwiązań.

Mniej podziałów
Dążenie do wydzielenia jak największej liczby zamkniętych pomieszczeń nie daje dobrych efektów. Rezultatem byłby zespół pokoi ciemnych, niskich, klaustrofobicznych i nieustawnych. Jedną z zasad udanej aranżacji poddasza jest otwarcie przestrzenne co najmniej strefy dziennej, czyli głównego pokoju, jadalni i kuchni. Właściwe jest też ich powiązanie z holem wejściowym oraz przejściami do pokoi sypialnych lub pracowni. Zręczne połączenie otwartych pomieszczeń i swobodne przejścia między nimi chronią przed wrażeniem ciasnoty i przytłoczenia odczuwanymi pod obniżającymi się ku podłodze połaciami dachu. Kto nie lubi niekonwencjonalnych układów przestrzennych i łączenia funkcji, niech szuka raczej tradycyjnego mieszkania, a nie strychu.
Tajemnicą udanego łączenia otwartych pomieszczeń jest takie ich zestawianie, by te same powierzchnie pełniły jednocześnie kilka funkcji, w zależności od sytuacji i potrzeby. Korytarz otwarty na jadalnię służy komunikacji, a zarazem pozwala swobodnie usiąść przy dużym stole. Hol mieści szafy, ale może użyczyć przestrzeni kuchni lub jadalni, gdy w mieszkaniu pojawiają się goście.
Gdy miejsca, w którym można się poruszać w pozycji wyprostowanej, jest niewiele, podstawowe pytanie brzmi: na co je poświęcimy? Przy adaptacji poddaszy zawsze natrafiamy na sprzeczność między dążeniem do wygodnych prostych przejść do wszystkich pomieszczeń (czyli poprowadzenia ich tam, gdzie jest najwyżej), a chęcią, aby właśnie tam – a nie pod obniżeniami dachu – umieścić najważniejsze pomieszczenia użytkowe: przestrzeń dzienną, kuchnię i jadalnię. Otwarta, połączona, wielofunkcyjna przestrzeń jest odpowiedzią na ten dylemat.

Gdzie łazienka
Krytyczną decyzją, zwłaszcza na niewielkim strychu, jest usytuowanie łazienki i WC, czyli zamkniętych pełnymi ścianami pomieszczeń, do których musimy mieć dogodny oraz niekrępujący dostęp. Ich miejsce, w zestawieniu z murowanymi kominami i konstrukcją dachu, wyznacza podziały strychu, decyduje o ustawności pokoi i przestrzennym wyrazie największych pomieszczeń mieszkania.
A zatem pierwsze pytanie, jakie powinniśmy zadać, brzmi: gdzie będzie łazienka? Blisko pionu. Jeśli nie chcemy polegać na zawodnych pompkach do ścieków, urządzenia sanitarne powinny być usytuowane możliwie blisko jednego z pionów kanalizacyjnych, a te – prowadzone z niższych kondygnacji – są zwykle w centrum strychu, rzadko przy ścianach zewnętrznych. W większości domów należy ich szukać przy ścianach kominowych z przewodami wentylacyjnymi.
W kamienicach piony kanalizacyjne są na ogół zlokalizowane w ścianie od strony klatki schodowej, czyli zwykle w środku planu budynku. Często biegną w ścianie równoległej do kalenicy, która wydziela na niższych piętrach dwa odrębne mieszkania – wtedy również wypadają w środku strychu. Dlatego jednym ze sposobów aranżacji poddasza jest umieszczenie małej łazienki właśnie tam, gdzie jest wyżej, i wykorzystanie jej pełnych ścian do korzystnego podziału przestrzeni. Taki kubik w centrum poddasza może oddzielać korytarz od pokoju i kuchni lub wyznaczać granicę między dzienną a nocną strefą mieszkania. Przy ścianie zamykającej łazienkę z powodzeniem ustawimy szafki kuchenne albo kanapę. Jednak w sytuacji, gdy decydujemy się umieścić łazienkę w centrum, jest zwykle bardzo mała.
Na długich, wąskich strychach większa łazienka może być sytuowana pomiędzy pokojami lub między strefą dzienną a sypialniami. Zaletą takiej sytuacji jest to, że pod skośną połacią dachu łatwo o dostęp do okna połaciowego bądź lukarny. Lukarna zawsze powiększa przestrzeń pod skosem, dlatego warto wykorzystać takie miejsce na łazienkę – wtedy da się ją wygodnie urządzić na mniejszej powierzchni i zostawić więcej miejsca na przejście między pozostałymi pomieszczeniami poddasza.
Jeśli układ pionów na to pozwala (a często, zwłaszcza w domach budowanych od lat 30. XX w., kanały wentylacyjne i pion sanitarny są przy ślepej ścianie na końcu strychu), dobrym miejscem na łazienkę jest ściana najdalej od wejścia – w strefie, gdzie zwykle są sypialnie.
Jeżeli jest miejsce na osobne WC, dobrze jest sytuować je przy ścianie wejściowej. Goście, szukając toalety, nie muszą wtedy wchodzić do nocnej strefy mieszkania. Często wykorzystywanym miejscem na WC jest sąsiedztwo ściany od klatki schodowej, co ma wiele zalet, bo choć WC przy wejściu jest wtedy usytuowane peryferyjnie, to w centrum rzutu pozostaje wolne miejsce.
Dodatkowe plusy to wykorzystanie toalety jako bufora akustycznego tłumiącego hałasy z klatki schodowej oraz odsunięcie – zawsze nieco kłopotliwego – WC od widoku z pokoju dziennego.
WC wymaga wysokości nie mniejszej niż 1,5 m za plecami siadającej na nim osoby. Wysokość łazienki przed miską ustępową musi wynosić nie mniej niż 2 m. Na WC można wykorzystać trochę niższej przestrzeni, ale tylko jeśli stoi osią spłuczki do spadku, a nie bokiem do niego. Wysokości 2 m wymaga też wygodny dostęp przed frontem pralki i w środku przestrzeni nad bidetem. Pomyślmy przy tym przez chwilę o znajomym koszykarzu, który ma 210 cm wzrostu, czy o wysokich kolegach syna. Poza oszczędnościami wynikającymi z usytuowania pod spadkiem niewielkiej części wanny, pralki, szafek czy schowków na brudną bieliznę oraz WC niemal wszystko w łazience wymaga pełnej wysokości.
Centymetry łazienkowe
Wszystkim się wydaje, że wannę uda się upchnąć gdzieś pod spadkiem dachu, tymczasem prawda jest taka, że łazienka pod skosem potrzebuje sporej powierzchni. To pomieszczenie ma ściśle określone wymagania użytkowe. Jego ważne elementy wymagają wysokości co najmniej 2 m ze znacznym zapasem: drzwi to minimum 2,08 m w świetle dla osadzenia z ramą, umywalka musi mieć prostą ścianę na lustro do poziomu minimum 1,9 m nad posadzką, prysznic musi mieć natrysk powyżej głowy, czyli też nie mniej niż 2,2 m, a przy co najmniej jednym boku wanny potrzeba tyle samo miejsca ile w kabinie prysznicowej (a nawet więcej, bo dno wanny jest zwykle uniesione wyżej niż niecka natrysku). Aby umyć całą wannę, trzeba się nad nią pochylić, czyli nawet 1,5 m to zbyt mało, by nie uderzyć przy tym głową w sufit.
Centymetry nad głową
Oglądając strych, pamiętajmy, że trzeba go będzie ocieplić, co oznacza, że połacie dachu obniżą się o kilka do kilkunastu centymetrów. Dodatkowo pułap mogą obniżyć wzmocnienia więźby – elementy dokręcane do krokwi. Potrzeba takich wzmocnień wynika często z obliczeń konstruktora sprawdzającego więźbę. Pamiętajmy, że ocieplenie i wykończenie płytami połaci jest dodatkowym dociążeniem, a współczesne normy są w tym względzie surowsze niż niegdyś. Konieczność wzmocnienia krokwi wynika też z wymaganej we wnętrzu użytkowym większej odporności dachu na odkształcenia. Kilkucentymetrowe ugięcie, na nieużytkowym strychu niezauważalne, powodowałoby uciążliwe spękania poszycia ze sztywnych płyt gipsowo-kartonowych.
Są różne metody, żeby obniżyć wnętrze w mniejszym stopniu – od alternatywnych sposobów wzmocnień przez zastosowanie specjalnego materiału termoizolacyjnego – ale jest to bardzo kosztowna walka o centymetry. Trzeba założyć, że sufit zjedzie niżej o co najmniej 5 cm przy krokwiach o wysokości ponad 18 cm. Przy typowych 14-15-centymetrowych sufit może się znaleźć nawet o 10 cm niżej.
Grubość warstw posadzkowych również może być istotnym problemem. W starych poddaszach obciążenia od słupów więźby są zwykle rozkładane na stropy za pośrednictwem podwalin ścianek stolcowych (belek pod rzędami słupów), ułożonych na stropie, o wysokości od 10 do kilkunastu centymetrów. Tych podwalin nie wolno wycinać bez zgody konstruktora, bo stare stropy mogą nie przenieść punktowo przyłożonych i dynamicznie zmiennych obciążeń od wiatru oraz śniegu. Często pozostawia się je oczyszczone i wyeksponowane pomiędzy polami nowej posadzki, ma to jednak tę wadę, że tworzy mostek akustyczny. Na poddaszach zawsze powinno się wykonywać podłogi pływające, aby uchronić sąsiadów z dołu przed stukami i odgłosami kroków. Na typową szlichtę z wykończeniem i izolacją akustyczną (jeśli będziemy prowadzić instalacje, jak c.o., w warstwie styropianu) wystarcza od 10 cm. Bez instalacji z izolacją akustyczną możemy się zmieścić w 6 cm. Przy tradycyjnej podłodze z desek na legarach ułożonych na przekładkach z filcu potrzebujemy nie mniej niż 5 cm.
Podwaliny przeszkadzają także w prowadzeniu instalacji pod posadzkami, a jest to dobry sposób doprowadzenia ciepła z rozdzielacza do kaloryferów, wody do łazienek czy instalacji teletechnicznych do gniazd przyłączeniowych. Można zdecydować się na odcinkowe wycinanie podwalin na przejścia instalacji, ale tylko po sprawdzeniu przez doświadczonego konstruktora obciążeń stropu i stabilności podciętej więźby. Zaleca się przyjmować wierzch tych podwalin jako spód izolacji akustycznej pod właściwą posadzką. Jest to osiągalne dzięki użyciu nad podwalinami cienkich warstw mat do izolacji akustycznej łączących się z właściwą izolacją obok podwalin.
Przyjmując jako typową wysokość podwaliny 10-12 cm, uzyskujemy wtedy 12-15 cm posadzki skutecznie chroniącej nas i sąsiadów przed wzajemnymi uciążliwościami akustycznymi.
O ile wydaje się, że sama wanna pod skosami się zmieści, nie znaczy to, że będzie można się w niej wygodnie wykąpać. Planując jej ustytuowanie, koniecznie trzeba brać pod uwagę ilość miejsca potrzebnego na to, żeby swobodnie można do wanny wejść, z wanny wyjść i w wannie stanć
Fot. Marcin CzechowiczSchowki do kąta
Zaletą poddaszy jest duża ilość miejsc pod obniżeniami dachu. Na ogół nie warto takich przestrzeni (gdzie możemy chodzić tylko na czworakach) wykańczać. Należy się wówczas zastanowić, czy jako podręczne schowki będą w ciepłej strefie mieszkania, ogrzewane (bo wydzielone jedynie nieocieploną lekką ścianką z drzwiami jak do szafy), czy też jako przestrzeń rzadko odwiedzaną oddzielimy je od mieszkania ocieploną ścianką i izolowanymi termicznie drzwiczkami. Zwykle najlepsze i najbardziej ekonomiczne rozwiązanie polega na pozostawieniu tych skosów jako przestrzeni wentylowanych, ale nie ogrzewanych bezpośrednio, czego warunkiem jest właściwe ocieplenie w połaci i zdublowane oddzielenie ocieploną ścianką od mieszkania.
Tak urządzone będą stabilizować cieplnie mieszkanie. Podobnie można postępować z trójkątnymi przestrzeniami powyżej jętek, płatwi czy kleszczy, które w małych pomieszczeniach jak sypialnie i łazienki warto wydzielić ocieplonym sufitem i traktować jako wentylowany bufor cieplny pod, również ocieploną, połacią. Ma to duże znaczenie zwłaszcza w ciepłe dni, bo taka wentylowana przestrzeń chroni wnętrze przed przegrzewaniem ciepłem promieniującym z rozgrzanych słońcem połaci dachu. W dużych otwartych pomieszczeniach lepszym rozwiązaniem jest zwykle włączenie tych przestrzeni do wnętrza. Widoczne elementy konstrukcyjne w dużym uporządkowanym wizualnie wnętrzu będą ładnie określać jego nastrój.
Trzeba dobrze oszacować nasze rzeczywiste potrzeby co do powierzchni składowej. Niektóre schowki pod niskimi połaciami dachu nigdy nie będą wykorzystywane i śmiało można je odciąć na stałe zabudową i solidną termoizolacją. O użyteczności schowka decyduje realna możliwość otwierania drzwi i to, czy dają wygodny dostęp do całego jego wnętrza.
Jeśli drzwiczki i tak na stałe będą zastawione meblami lub wypadają wysoko nad biegiem schodów, to z czasem zdamy sobie sprawę, że do wymarzonego zachowanka nigdy nie zaglądamy, całą jego zawartość stanowią zapomniane graty i kurz, a wyłącznymi użytkownikami są niezbyt miło widziani goście jak myszy lub kuny.

Typy poddaszy w polskich domach
Poddasza w kamienicach sprzed 1956 r. mają najczęściej podobny układ: wejścia do nich prowadzą z obmurowanej i otoczonej blokami przewodów kominowych centralnie usytuowanej klatki, z biegami schodowymi wiodącymi na podest piętrowy w środku rzutu poddasza. Dach jest zwykle założony z kalenicą prostopadłą do schodów, a równoległą do ulicy, ma podstawę o szerokości kilkunastu merów, spadek od kilkunastu do 40°.
Jednotraktowe oficyny mają dachy pulpitowe nad wąskimi jednotraktowymi oficynami bocznymi lub końcowymi w podwórkach kamienic, które mają podstawy o szerokości 5-6 m. Takie oficyny są charakterystyczne na przykład dla łódzkich kamienic na głębokich działkach po zabudowie przemysłowej w centrum, ale spotykamy je także w historycznej zabudowie Warszawy (tu są krótsze), miast Pomorza i Śląska. Na niektóre poddasza oficyn trudno znaleźć dobre dojście, bo klatki schodowe były nieliczne.
Domy lub oficyny jednotraktowe to te z dwiema nośnymi ścianami zewnętrznymi wzdłuż rzędu pomieszczeń w amfiladzie od klatki do najczęściej ślepej ściany na wąskim końcu takiej budowli.
Poddasza domów z lat 30. są zwykle dużo łatwiejsze do adaptacji, bo często nie miały oficyn. Kamienice z tego okresu mają na ogół proste układy poddasza z centralną klatką, rzadziej poddasza w planie litery T lub U okalające skrzydłami frontowymi dziedziniec od strony ulicy.
Domy z lat 40. i 50. to budownictwo socrealistyczne, powtarzające bardzo standardowe układy klatkowe z poddaszami, których wadą bywa niewygodna dla usytuowania okien ścianka kolankowa z oparciem dachu na wysokości wzroku murłatą lub gzymsem czy attyką. Ich zaletą jest dobry stan techniczny solidnej i tradycyjnej konstrukcji, czyli ogniotrwałe stropy, ściany i schody, a czasem nawet betonowe połacie dachów.
W latach 60. i 70. domów z dachami spadzistymi prawie nie budowano, a te z lat 80. i późniejsze mają już z reguły poddasza od razu wykorzystane na mieszkania. We współcześnie budowanych domach jednorodzinnych plany poddaszy bywają niezwykle skomplikowane, zamknięte poprzełamywanymi połaciami, trudne do adaptacji nie tylko z powodu wysokości, ale przede wszystkim z racji braku prostych ścian szczytowych.