Nowe i lepsze
Jeśli pokrycie na dachu zestarzało się i nie pełni już swoich funkcji, trzeba je wymienić. Nowe będzie nie tylko ładniejsze, ale też lepszej jakości – nawet jeśli wybierzemy takie samo jak stare.

Nie tylko gust i możliwości finansowe wpływają na to, jakie pokrycie wybierzemy. Wiele tu zależy od konstrukcji dachu. Możemy wybrać:
- pokrycie takie samo, ale nowe – to najmniej kłopotliwa opcja. Prawie nie musimy się martwić o stan więźby i konstrukcji nośnej pod samo pokrycie. Pozbywamy się jednego i zastępujemy je nowym. Ale to nie wszystko. Istotna jest przecież hydroizolacja dachu, a pod starym pokryciem często jej nie ma lub jest w złym stanie. Wymiana będzie więc szybka i prosta jedynie wtedy, gdy okaże się, że nie trzeba też wymieniać materiału hydroizolacyjnego;
- pokrycie lekkie w miejsce ciężkiego to też dość wygodna okoliczność. Stara więźba powinna utrzymać nowe, lżejsze pokrycie bez konieczności jej wzmacniania. Czasem jednak po zdjęciu ciężkiego pokrycia okazuje się, że konstrukcja jest lekko zdeformowana i może być niezbędne poziomowanie połaci;
- pokrycie ciężkie w miejsce lekkiego – trudno tu o jakąś regułę. Wszystko zależy od stanu więźby. Może być na tyle mocna, że z powodzeniem udźwignie większy ciężar. W przeciwnym razie trzeba ją będzie wzmocnić, a jeśli to zbyt kosztowna i trudna inwestycja, lepiej pomyśleć o lżejszym pokryciu;
- nowe pokrycie na stare – nie jest to polecane rozwiązanie, ale czasem dopuszczalne. Dotyczy zresztą głównie pokryć z blachy falistej lub trapezowej albo z bitumicznych bądź włóknocementowych płyt falistych. W przypadku innych pokryć (może z wyjątkiem blachy płaskiej), jest właściwie niewykonalne. Co zyskujemy, kładąc nowe pokrycie na starym? Jedynie tyle, że nie płacimy za rozbiórkę i wywóz odpadów. Oczywiście nowy materiał na dach (wraz z elementami nośnymi – łatami, kontrłatami lub sztywnym poszyciem) nie powinien być nadmiernie ciężki.
Sposoby na oszczędność
Wymiana pokrycia to jeden z droższych remontów, zwłaszcza że bardzo często wychodzi daleko poza samą zmianę materiału pokryciowego. Są jednak sposoby, żeby choć trochę zaoszczędzić. Jak to zrobić?
- Dobrać pokrycie tak, aby nie naruszać istniejącej konstrukcji nośnej. Na przykład jeśli mamy gonty bitumiczne na sztywnym poszyciu, nie zastępujmy ich dachówkami wymagającymi łat i kontrłat. Zerwijmy je i ułóżmy na przykład nowe gonty lub blachę płaską. Odpadnie dodatkowy koszt, jakim jest usunięcie poszycia i budowa rusztu z łat i kontrłat, często połączone z wymianą materiału hydroizolacyjnego. Pamiętajmy jednak, że nowych gontów ani tym bardziej blachy nie wolno układać na starych gontach.
- Nie układać cięższego pokrycia niż było. O ile więźba jest w dobrym stanie, nie będzie potrzebna opinia eksperta i wzmacnianie jej lub przebudowa.
- O ile to możliwe, ułożyć nowe, lekkie pokrycie na starym. Nie będziemy musieli płacić za prace rozbiórkowe.
- Przy wymianie zniszczonych łat i kontrłat odzyskać chociaż część listew i dokupić jedynie tyle, ile brakuje. To samo dotyczy desek lub płyt, z których budowane jest sztywne poszycie. Nowe i stare elementy warto przed montażem pomalować impregnatem grzybochronnym.
Robiąc nową więźbę pod nowe pokrycie, pamiętajmy, że:
- więźba większych rozmiarów będzie wywierała większe obciążenie na ściany i strop budynku, co może wymuszać ich wzmocnienie;
- nowy kształt dachu może popsuć proporcje bryły budynku;
- wyższe poddasze kusi, żeby je zagospodarować, a to dodatkowy koszt – ocieplenia, wykończenia, schodów, podłóg, instalacji.

Pod ciężkie pokrycie
Jeśli mamy starą więźbę, na przykład zbudowaną w latach 60.-80., nie możemy sami stwierdzić, czy jej nośność jest wystarczająca. Konieczna będzie pomoc fachowca, który może to sprawdzić i wydać wiążącą opinię.
Jeśli stwierdzi, że więźba nie jest odpowiednio mocna lub przez lata straciła na wytrzymałości, może zaproponować jej wzmocnienie:
- zastosowanie dodatkowych podpór krokwi i jętek;
- dołożenie nowych krokwi;
- wzmocnienie krokwi przez spięcie ich z dwóch stron deskami;
- usztywnienie połaci stalowymi taśmami, tak zwanymi ściągami;
- wymianę niektórych elementów więźby na nowe.
Sami nie usiłujmy nic poprawiać. Możemy bowiem spowodować więcej strat niż zysków. Duży problem powstanie wówczas, gdy więźby nie da się wzmocnić lub naprawić od strony pokrycia. Wtedy robotnicy będą musieli zaingerować od strony poddasza. Pół biedy, jeśli nie jest użytkowe, w przeciwnym razie trzeba je będzie w znacznym stopniu zdewastować, aby odsłonić krokwie, słupy, jętki.
Ostatecznością, którą w pewnych sytuacjach też musimy brać pod uwagę, jest wymiana więźby na nową. Może się bowiem okazać, że skala napraw jest tak duża, iż remont staje się po prostu nieopłacalny.
Przesłankami, które będą przemawiać za wymianą, są:
- duże zagrzybienie drewna konstrukcyjnego obejmujące ponad 20% całości;
- znaczne zniszczenie drewna spowodowane przez larwy owadów;
- uszkodzenia elementów drewnianych (pęknięcia, zwichrowania, niebezpieczne ugięcia), które obejmują ponad 50% całości.
Powodem wymiany więźby będzie oczywiście także zmiana kształtu dachu lub zagospodarowanie poddasza nieużytkowego, jeśli dotychczasowa konstrukcja była wykonana z wiązarów kratownicowych.

Musi być równo
Pokrycia dachowe układa się albo na konstrukcji nośnej z kontrłat i łat, albo na sztywnym poszyciu z gęsto rozmieszczonych desek lub dużych płyt drewnopochodnych. W jednym i drugim przypadku niezmiernie ważne jest, aby połać dachu była równa. Konieczne więc będzie poziomowanie krzywizn, jakie mogą się nam pokazać po zdjęciu starego pokrycia. Polega ono z grubsza na podkładaniu między konstrukcję nośną a krokwie listew dystansowych (na przykład ze sklejki). Wymaga to przynajmniej częściowego podważenia lub demontażu konstrukcji. Jest to praca niewdzięczna, ale konieczna. Czasami jednak krzywizny wynikają z tego, że ugięte są słabsze krokwie połaci. Trzeba je naprawić.
Co pod spodem
Zależy to od pokrycia. Wiadomo, że dachówki, blachodachówkę, płyty faliste i blachę trapezową montuje się do konstrukcji nośnej z kontrłat i łat. Wtedy najlepszą izolacją będzie niepowodująca znacznego zwiększenia ciężaru połaci folia wstępnego krycia. Sztywne poszycie wykonuje się głównie jako podłoże pod gonty bitumiczne lub blachę płaską. Hydroizolacja nie zawsze jest wtedy konieczna. Pod gonty można ułożyć papę podkładową (choć niektórzy producenci zalecają ją tylko w pewnych sytuacjach). Nie nadaje się ona pod blachę płaską, jednak można tu zastosować specjalną folię separacyjną. Sztywne poszycie jest nieco cięższe niż konstrukcja z kontrłat i łat. Jego zaletą jest natomiast to, że nieźle usztywnia całą więźbę, więc czasem może być zalecane nawet pod pokrycie z dachówek lub blachodachówki.
Najłatwiejsze do ułożenia
Zdecydowanie są to gonty bitumiczne. Takie pokrycie możemy wykonać nawet samodzielnie, pod warunkiem że będziemy przestrzegać instrukcji producenta. Najtrudniejsze będą wypoziomowanie połaci i budowa sztywnego poszycia, które musi być idealnie proste i gładkie. Sam montaż gontów nie wymaga dużo siły ani drogich narzędzi. W chłodniejsze dni przyda się także opalarka zastępująca słabiej grzejące słońce. Znacznie trudniej układa się dachówki i duże płyty dachowe. Także blacha płaska wymaga nie lada doświadczenia.
W jakich stropach łatwo zrobić otwór na schody?
Rodzaj stropu, a także jego stan narzucają czasem dopuszczalną wielkość i kształt przyszłego otworu. Najłatwiej wykonać dziurę w stropie drewnianym. Po zdemontowaniu okładzin zewnętrznych (sufit, podłoga) wycina się fragmenty belek i mocuje w poprzek drewniane wymiany.
Tarcicę konstrukcyjną łatwo połączyć, stosując stalowe łączniki ciesielskie. Wycinanie otworu w stropie monolitycznym jest trudne i wymaga specjalistycznego sprzętu, za to otwór może mieć wówczas niemal dowolny kształt (trzeba tylko zaprojektować wzmocnienia krawędzi).
Gdy mamy strop gęstożebrowy, pogódźmy się z myślą, że otwór będzie kwadratowy lub prostokątny. Zazwyczaj trzeba też będzie wyciąć fragment przynajmniej jednej belki nośnej. W przeciwnym razie szerokość otworu nie przekroczy szerokości pustaków stropowych – czyli około 50 cm – przy czym minimalna szerokość biegu schodów to 80 cm. Podczas cięcia belek należy zamontować wzdłuż krótszych krawędzi otworu tak zwane wymiany (prostopadle do belek stropowych).
Co innego, gdy w domu jest strop Kleina, typowy dla wielu starych budynków. W nim odstępy między belkami wynoszą 1- 1,6 m, czyli wystarczająco dużo, żeby oprzeć szeroki bieg schodów. Podczas cięcia otworu w stropie z masywnych płyt prefabrykowanych – na przykład żerańskich – nie obejdzie się bez wielkich pił tarczowych do żelbetu i młotów pneumatycznych. Wzdłuż przeciętych krawędzi płyt należy zrobić żelbetowe wymiany. Ich zbrojenie musi zostać zakotwione w sąsiednich płytach, co jest dość skomplikowane.
Trochę łatwiej będzie podeprzeć płyty od spodu, wykonując pod stropem podciąg. Taka belka szpeci jednak sufit i obniża miejscowo wysokość pomieszczenia.
Schody na poddasze i na antresolę

Proste jednobiegowe schody drewniane
fot. Andrzej SzandomirskiPrzy nich – ostrożnie
Im bardziej skomplikowany kształt dachu, tym więcej pułapek dla dekarza. Oto elementy dachu, które mogą sprawiać kłopoty:
kosze – to wewnętrzne narożniki u zbiegu połaci. Muszą być szczelne i szybko odprowadzać deszczówkę do rynien. Powinny być zrobione tak, aby woda spływała bez żadnych przeszkód i nie miała szans wpłynąć pod pokrycie. Sposób wykończenia i szerokość koszy dostosowuje się do kąta nachylenia połaci dachowych i ich powierzchni;
okap – to dolna krawędź połaci. Źle wykonany stwarza dwa zagrożenia. Po pierwsze, może zostać zakłócona wentylacja w przestrzeni pod pokryciem, bo wloty do niej nie będą drożne. Po drugie, może dochodzić do podciekania wody pod pokrycie, wzdłuż linii okapu. Wykańczając okap, dekarze muszą wyposażyć go w obróbkę blacharską sprowadzającą krople wody deszczowej lub skroploną parę wodną spod pokrycia do rynien. Należy też poprawnie zamontować haki rynnowe i elementy umożliwiające wlot powietrza pod pokrycie dachowe (tak zwane wróblówki lub kratki wentylacyjne);
lukarny – to miejsce można śmiało nazwać dachem w miniaturze. Obowiązują tu te same zasady co na dachu;
kalenice – to poziome krawędzie, w których zbiegają się przeciwległe połacie. Ponieważ w kalenicy znajduje się najczęściej szczelina odprowadzająca powietrze spod pokrycia, miejsce to może stanowić dogodną drogę dla wody. Wystarczy drobna nieszczelność i deszczówka przez szczelinę wentylacyjną zacznie wciekać pod połać, mocząc po drodze materiał ociepleniowy i więźbę. Kalenice wykańcza się więc specjalnymi taśmami i elementami pokrycia (na przykład gąsiorami);
krawędzie boczne połaci – są szczególnie narażone na silne podmuchy. Jeśli zostaną nieprawidłowo wykończone, podczas gwałtownych wichur może dojść do podwiewania lub nawet zrywania pokrycia. Wiatr może też wdmuchiwać tamtędy pod pokrycie krople deszczu lub śniegu. Miejsce to musi więc być zabezpieczone specjalnymi obróbkami blacharskimi lub elementami pokryciowymi przystosowanymi do wykańczania krawędzi połaci. Pokrycie musi tu być solidniej zamocowane niż w pozostałych miejscach dachu;
kominy – wokół nich często dochodzi do przecieków. Dzieje się tak dlatego, że dekarze nie zawsze potrafią prawidłowo uszczelnić styk pokrycia ze ściankami komina. Zazwyczaj mocuje się w tym miejscu specjalną taśmę uszczelniającą, której krawędzie stykające się z kominem zabezpieczają od góry profile z blachy powlekanej przykręcane do muru komina.

Bez przecieków
Nieszczelna izolacja sama o sobie daje znać. Zacieki na stropie lub poddaszu są najlepszą wskazówką, że woda którędyś się przez nią przedostaje. Po zdjęciu starego pokrycia trzeba jedynie ocenić, czy dziury kwalifikują się do załatania, czy jest ich tyle, że izolację również należy zastąpić nową.
Po drodze pojawia się, niestety, problem dodatkowy. Jeżeli dach przeciekał, zawilgotniała jego izolacja termiczna. Jeśli na dodatek była z wełny mineralnej, bardzo trudno będzie ją wysuszyć. W takiej sytuacji wielu inwestorów postanawia wymienić także ocieplenie.
Z naprawą hydroizolacji jest podobnie jak ze wzmacnianiem więźby – gdy zasięg zniszczeń obejmuje więcej niż połowę dachu, lepiej wymienić ją na nową. Drobne naprawy zależą od rodzaju materiału hydroizolacyjnego.
Papę łata się kawałkiem papy przyklejonym w miejsce przecieku lepikiem lub zamocowanym przez zgrzewanie, co jest lepszym rozwiązaniem. Folię łata się specjalnymi taśmami izolacyjnymi dobranymi do jej rodzaju.
