Czego rozważny inwestor robić nie powinien
Wprawdzie można uczyć się na własnych błędach, ale budowa to zbyt kosztowne przedsięwzięcie, żeby traktować ją jak zabawkę edukacyjną. Zapraszamy na przyspieszony kurs inwestorskiej samoobrony, który pozwoli uniknąć najczęstszych błędów popełnianych przez tych, co budują...
Jak mówi przysłowie: pierwszy dom wznosimy dla wroga, drugi dla przyjaciela, a dopiero trzeci dla siebie. Jeżeli nie stać Cię na trzy domy, skoncentruj się od razu na tym ostatnim. Bądź rozsądny i ostrożny, lecz jednocześnie stanowczy i zdecydowany. Przemyśl wszystko, zanim ruszy lawina prac budowlanych, abyś nie podejmował decyzji w stanie paniki. Unikaj chaosu i nie daj się oszukać. Przygotowaliśmy krótki samouczek, który pozwoli Ci poprowadzić budowę jak łódź przez wzburzone morze i dobić szczęśliwie do portu zwanego home sweet home.
1. Nie zaczynaj jako zupełny laik
Przejdź najpierw pewne przygotowanie merytoryczne. Przede wszystkim zapoznaj się z wymaganiami prawnymi dotyczącymi organizacji i prowadzenia budowy. Poznaj prawa oraz obowiązki inwestora, a nie wdepniesz na żadną urzędową minę.
Pozwoli Ci to zdobyć wszystkie wymagane pozwolenia, prowadzić prace legalnie i legalnie zatrudnić wykonawców.
Pamiętaj chociażby, żeby na siedem dni przed rozpoczęciem budowy poinformować o tym inspektorat nadzoru budowlanego. Nie zapominaj o dzienniku budowy (powinien go prowadzić kierownik).
Zabezpiecz dobrze budowę, bo gdy ktoś nieupoważniony wejdzie na jej teren i zrobi sobie jakąś krzywdę, to Ty za to odpowiesz. Jeśli chcesz uniknąć takiego ryzyka, sceduj na kierownika budowy odpowiedzialność za plac budowy (w formie dokumentu – nie ustnie). Zawczasu zadbaj też o to, żeby na budowie był dostęp do prądu i bieżącej wody. Pilnuj terminów odbiorów i kontroli. Pozostałe po nich protokoły skwapliwie przechowuj.
Powinieneś też wiedzieć, że budowę można ubezpieczyć. Możesz wtedy liczyć na odszkodowanie, gdy dom ulegnie uszkodzeniu w wyniku pożaru, klęski żywiołowej lub jakieś katastrofy.
Jak widać, jeszcze na długo przed zrobieniem wykopów fundamentowych trzeba przejść solidną lekcję świadomego budowania i przygotować się na nadchodzące wyzwania, do czego gorąco namawiamy.
2. Nie ignoruj harmonogramu
Nawet 15-minutowa kreskówka musi mieć za podstawę staranny scenariusz. Budowa też musi postępować w zgodzie z planem. To harmonogram robót. Dobrze przygotowany harmonogram jest nieocenioną pomocą w skoordynowaniu wszystkich prac. Ma on formę tabelki. W pierwszej rubryce wyszczególnione są wszystkie przewidziane prace. W następnej określa się liczbę prac w przeliczeniu na różne jednostki, na przykład na metry kwadratowe, metry bieżące, godziny lub sztuki. Ostatnie rubryki stanowi kalendarz z podziałem na dni albo tygodnie. Zaznaczasz w nim, za pomocą kolorowych pasków, terminy rozpoczęcia i zakończenia poszczególnych prac oraz ewentualne terminy zastępcze. W kalendarzu muszą być wyraźnie oznaczone soboty, niedziele i święta. Jeśli nie będą dniami pracy, trzeba je omijać przy wypełnianiu harmonogramu.
W harmonogram warto wpisywać również, kiedy chcesz wypożyczyć niezbędny sprzęt (dźwig, rusztowania, betoniarkę) oraz terminy dostaw materiałów. Dzięki temu zapewnisz ciągłość prac i nie dopuścisz do tego, żeby poszczególne ekipy wchodziły sobie w paradę.
Harmonogram traktuj z nie mniejszą uwagą niż swój profil na portalu społecznościowym. Często do niego zaglądaj i aktualizuj informacje. Przekonasz się, że nie wymaga to wiele wysiłku, a pozwala znacznie lepiej zorganizować proces budowy i wykańczania domu.
Powiesz, że nie wszystko da się tak dokładnie zaplanować, że bywają nieprzewidziane przestoje, niespodzianki pogodowe. To fakt, ale mając w rękach harmonogram, zdecydowanie łatwiej zapanować nad takimi przypadkami, niż wykorzystując zawodne twarde dyski swoich szarych komórek.
3. Nie oszczędzaj na siłę
Kto kupuje tanio – kupuje dwa razy. W tym przysłowiu zawarta jest głęboka mądrość. Oszczędzanie na materiałach, ekipach wykonawczych lub wybieranie gorszych, za to tańszych rozwiązań technologicznych z reguły kończy się kłopotami. Żeby później zlikwidować skutki takiego skąpstwa, trzeba wydać kolejne sumy i w efekcie „skrzętny” inwestor uświadamia sobie, że zamiast zaoszczędzić, słono przepłacił.
Nie namawiamy oczywiście do rozrzutności, bynajmniej. Zachęcamy jednak do rozwagi w planowaniu wydatków. Czasem produkt z pozoru tani w ostatecznym rozrachunku wychodzi drogo, zwłaszcza jeśli przyjdzie doliczyć różne elementy dodatkowe niezbędne do montażu, a bezlitośnie windujące cenę.
Tanie produkty są kuszące, ale pamiętaj, że gdzieś tkwi przyczyna ich niższej ceny. Może nią być gorsza jakość wykonania, zastosowanie materiałów pośledniej klasy, technologiczne zapóźnienie w stosunku do droższych modeli. Chcąc płacić mniej, świadomie lub nie, decydujesz się na gorszy standard, a ten przekłada się na krótszą żywotność, zawodność, awaryjność, gorszą funkcjonalność.
Niepohamowany pęd do oszczędzania może zwieść inwestora na manowce prowizorek. Szatan bylejakości podpowiada: „nie tynkuj domu; uzbierasz więcej pieniędzy, to się tym zajmiesz, mieszkać możesz bez tynku”, albo „kup na razie najtańsze gonty bitumiczne; może kiedyś trafisz w totka, to zastąpisz je blachą miedzianą”. Doświadczenie podpowiada jednak, że prowizorki są na swój sposób najtrwalsze. Dom zostaje na wiele lat zaklęty w brzydkie kaczątko, któremu brak woli, żeby przeobrazić się w pięknego łabędzia.
Co gorsza, prowizorki mogą szkodzić trwałości budynku. Brak ocieplenia powoduje przemarzanie ścian, brak warstwy zbrojonej na ociepleniu – degradację styropianu, membrana zastępująca „chwilowo” pokrycie po roku może zacząć się sypać niszczona przez promienie UV.
Oszczędzanie ma też inny wymiar. To obsesyjne wykorzystywanie odpadów. Ceramiczny lub gazobetonowy gruz jako wypełniacz przy budowie fundamentów to jeden z jaskrawych tego przykładów. Jego wywóz kosztuje, a przecież można wrzucić go między szalunki, by zużyć mniej betonu, albo wykorzystać do zasypania fundamentów. Niestety, materiał ten chłonie wodę, ta zimą zamarza i zaczyna się pęcznienie i pękanie. Uszkodzenie konstrukcji ław i ścian betonowych oraz izolacji fundamentowej – murowane.
4. Nie zatrudniaj byle kogo
Kolejną odsłoną opacznie rozumianej zaradności jest zastępowanie dobrych fachowców, rzecz jasna wysoko ceniących swoją wiedzę i praktykę, partaczami.
To prawda, że w ostatnich latach nastąpił znaczny odpływ w kierunku zachodnim i północnym najlepiej wykwalifikowanych robotników, ale jeszcze sporo ich zostało i warto z tego skorzystać. Są drodzy, ale czy my sami lubimy pracować za półdarmo?
Zatrudnianie ekip skleconych z przypadkowych robotników będących specjalistami dosłownie od wszystkiego kończy się często poważnymi problemami. Czy glazurnik, który tylko widział, jak elektryk kładzie kable, zdoła poprawnie rozprowadzić instalacje w Twoim domu? Czy murarz poradzi sobie z budową więźby dachowej? Czy cieśla, faktycznie mający na co dzień do czynienia z drewnem, poprawnie zamontuje okna drewniane? Może tak, a może nie. Czy warto ryzykować? Pamiętaj – śmieszne pieniądze zapłacisz tylko za śmieszną pracę, za to zakończoną smutnym rezultatem.
Eksperci radzą, by do remontów zatrudniać wykonawców specjalizujących się w konkretnym segmencie rynku. Należy unikać firm (zwłaszcza jednoosobowych), które oferują kompleksowe prace: od parkietu, przez wstawianie okien, po położenie glazury czy terakoty, czyli takich, które podejmują się wszystkich prac, na jakie panuje aktualnie zapotrzebowanie. Zatrudniając kilka ekip o wąskich specjalizacjach, możesz liczyć na dokładniejsze wykonanie robót. Oczywiście nie jest to regułą. Są firmy bardzo dobrze realizujące kompleksowe zlecenia.
Ważną personą na budowie jest kierownik. Jeśli zatrudnisz takiego z prawdziwego zdarzenia, a nie figuranta od składania podpisów w dzienniku budowy, możesz odetchnąć. Weźmie wiele obowiązków na siebie. Dobry kierownik, który będzie obsługiwał tylko Twoją budowę, to koszt kilku tysięcy miesięcznie. Tańsi, aby wyjść na swoje, krążą po kilku lub nawet kilkunastu budowach. Trudno więc, żeby w którąś z nich mogli się poważniej zaangażować.
Nie lekceważ też roli wszelkiego rodzaju specjalistów. Gdy masz wątpliwości co do gruntu – wezwij geotechnika, jeżeli nie jesteś pewien, czy poprawnie wykonano jakieś newralgiczne prace – poproś o pomoc inspektora nadzoru. Jeśli natomiast nie ma szans, żebyś bywał osobiście na budowie, zatrudnij menedżera zwanego profesjonalnie inwestorem zastępczym. Będzie twoim namiestnikiem, który ogarnie logistycznie całe przedsięwzięcie.
5. Nie zapomnij podpisać umowy
Choć teoretycznie umowa ustna też się liczy, Ty lepiej zadbaj o pisemną. Zawrzyj ją z każdym z podmiotów zatrudnionych przy budowie i wykańczaniu domu, czy będzie to ekipa murarska, tynkarze, dekarze, hydraulik czy inspektor nadzoru.
Wzory umów znajdziesz bez trudu w Internecie. Możesz je pobrać i dopasować do swoich potrzeb. Ważne, aby każda z nich miała wyszczególniony zakres prac, które mają być wykonane, termin ich rozpoczęcia i zakończenia oraz ostateczny koszt.
Zwłaszcza kwestia płatności powinna być wyraźnie uzgodniona. Inaczej może się okazać, że zaakceptowana wspólnie kwota za usługę wzrośnie z czasem o 20-40%. Niestety zdarza się, że relacje z robotnikami przypominają nieco grę w pokera. Każdy chce tu jak najwięcej ugrać i nie stracić, każdy blefuje, a jednocześnie patrzy na ręce przeciwnikowi. Jak w każdej grze – najważniejsze, to trzymać się ustalonych zasad.
Umowa powinna też zawierać ceny wszelkich dodatkowych usług, które przewidujesz. Ponadto musi być w niej jasno postawiona sprawa odpowiedzialności za przekroczenie terminów oraz konsekwencji za popełnienie błędów. Grożą za to tak zwane kary umowne. W dokumencie trzeba więc wymienić, za co będą wymierzane i jaka będzie kwota zadośćuczynienia.
Istotna jest także gwarancja lub rękojmia udzielana na wykonane prace. W okresie jej obowiązywania wykonawca zobowiązuje się usuwać nieodpłatnie wszelkie usterki powstałe z jego winy.
Pamiętaj, że dobrze sformułowana umowa działa czasem jak papierek lakmusowy do ostatecznej weryfikacji klasy fachowców. Prawdziwi spece nie boją się papierków. Mogą w porozumieniu z Tobą wnieść swoje uwagi, ale bez oporów podpiszą umowę i będą respektować jej ustalenia.
6. Nie szastaj zaliczkami
Zaliczki to drażliwy temat. Z jednej strony umożliwiają zachowanie płynności finansowej, co okazuje się szczególnie istotne w przypadku mniejszych firm, a z drugiej prowokuję ludzi nieuczciwych do różnych nadużyć. Karygodną, lecz dość powszechną praktyką jest pobieranie zaliczki, umawianie się na konkretny termin prac i znikanie. Nieuczciwe firmy, gdy mają już pieniądze w kieszeni, wiedzą, że inwestor nie zrezygnuje z ich usług, i mogą spokojnie kończyć rozgrzebane wcześniej zlecenia. Kiedy uporają się z innymi klientami, wrócą z przeprosinami, ewentualnie z łaski udzielą jakiegoś rabatu. O ile to więc możliwe, nie płać zaliczek lub ogranicz ich udzielanie do niezbędnego minimum.
7. Nie wprowadzaj zmian, gdy trwa budowa
Projekt traktuj jak świętą księgę. Nie dopuszczaj się więc odstępstw od zawartych w niej dogmatów, przykazań i prawd objawionych przez architekta. Na to wszystko masz czas na etapie wstępnych konsultacji z projektantem lub przed zamówieniem tak zwanej adaptacji projektu. Jeśli najdą Cię jakiekolwiek wątpliwości, możesz zamówić wykonanie komputerowej wizualizacji, aby sprawdzić, czy planowane modyfikacje domu nie odbiją się źle na jego proporcjach i ogólnym wyglądzie.
Dlaczego późniejsze zmiany są grzechem inwestora? Po pierwsze dlatego, że komplikują całe zadanie, wprowadzają chaos. Papier jest cierpliwy, architekt bywa też. Fantazje inwestorskie mogą jednak pójść tak daleko, że ładna sylwetka budynku przeistoczy się w pokracznego gargamela.
Te poważniejsze zmiany, zwane zmianami istotnymi, są też przyczyną długich przestojów. Muszą bowiem zostać zaakceptowane przez architekta i naniesione na rysunki projektowe. To zajmuje trochę czasu. Nie musimy chyba dodawać, że idą za tym dodatkowe koszty.
Najgorsze, co możesz zrobić, to pójść na żywioł i wprowadzać zmianę za zmianą, ignorując prawa autorskie projektanta. To jest karalne.
Mniej niebezpieczne są niewielkie zmiany korygujące drobne niedopatrzenia architekta. Rzeczy, które można zmieniać bez porozumienia z twórcą projektu, są zawsze szczegółowo wymienione w dokumentacji projektowej.
8. Nie eksperymentuj
Wielu przyszłych budujących, zanim jeszcze zamówi projekt, przegląda oferty producentów, zwiedza targi budowlane, czyta fachowa prasę, przegląda fora internetowe. To oczywiście godne pochwały, lecz czasem można wpaść w pułapkę i popaść w fascynację różnymi nowatorskimi lub niszowymi technologiami. Zdarzają się inwestorzy, których zauroczą domy z gliny i słomy, budynki w całości zagłębione w gruncie, kontenery okrętowe przerobione na cele mieszkalne, barki mieszkalne albo nawet idea wykorzystania budulca z odzysku – choćby zużytych opon. Wszystkie te pomysły mają z pewnością swoje zalety, niosą powiew nowości, są oparte na słusznych ideologiach, ale... No właśnie. Czy warto poświęcić swój z trudem zdobyty kapitał na inwestycje, co do których nie masz pewności, że w perspektywie czasu spełnią wszystkie Twoje oczekiwania? Czy faktycznie elitarne rozwiązania są najlepsze i najkorzystniejsze, a budująca większość najzwyczajniej błądzi, wybierając technologie „tradycyjne”? Może jednak skłonność do ryzyka spożytkować w grach liczbowych, a budując dom, zdać się na „mądrość ludową”, czyli jednak podążyć za stadem. Dotyczy to w równym stopniu głównego budulca, jak i materiałów wykończeniowych oraz wyposażenia. Pamiętaj też, że odkąd istnieje Internet, wszystkie swoje koncepcje możesz błyskawicznie skonsultować z innymi budującymi. Czasem ich krytyka działa jak ożywczy kubeł zimnej wody wylany na głowę rozpaloną ideami.
Postaraj się także nie szaleć z formą, jeśli nie stać Cię na któregoś z wybitnych architektów. Rezultat może być bowiem daleki od oczekiwanego. Silenie się na tanią oryginalność daje niekiedy ten efekt, że przechodnie, zamiast padać na kolana pod wrażeniem stylu i rozmachu, pokładają się ze śmiechu.
9. Nie zaniżaj standardów
Budując, wykańczając i wyposażając dom, wybiegaj myślami kilka lub nawet kilkanaście lat do przodu. Sprawdź, jak mają się zmienić wymogi, zwłaszcza dotyczące izolacyjności cieplnej przegród i zapotrzebowania budynku na energię, by już teraz postawić budynek, który jeszcze przez wiele lat będzie pod tym względem w czołówce.
Izolacyjność cieplna jest tu bardzo dobrym przykładem. Skoro ceny energii wciąż rosną i nie ma widoków na to, aby zaczęły zniżkować, trzeba być na to przygotowanym. Solidniejsze ocieplenie ścian, fundamentów, tarasów, dachu, jak również bardzo energooszczędne okna i drzwi pozwolą Ci zużywać mniej opału oraz płacić niższe rachunki. I cieszyć się, że nie jesteś jednym z tych, którzy narzekają na ciągłe podwyżki.
Nie warto obcinać wydatków na takie inwestycje, żeby tylko uciułać na ogrodową fontannę, złote klamki lub wannę z jacuzzi, której później nie będziesz używał, bo zużywa zbyt wiele wody.
To samo dotyczy niektórych urządzeń pozwalających pozyskiwać darmową energię. Jeszcze nie tak dawno ktoś, kto kupował pompę ciepła lub rekuperator, był uznawany za maniaka nowinek technicznych. Teraz taki sprzęt się upowszechnił i staniał.
Myśl też o wygodzie. Nie rezygnuj z napędów do bram wjazdowych i garażowych, okien dachowych, rolet. Zainstalowanie ich w wykończonym domu będzie droższe i bardziej kłopotliwe. Identycznie wygląda sytuacja z systemem inteligentnego sterowania domem i systemem alarmowym. Bez takich „bajerów” już za kilkanaście lat dom będzie mógł się ubiegać o przyjęcie do skansenu.
10. Nie podejmuj pochopnych decyzji
Im więcej zaplanujesz przed budową, tym spokojniej ona przebiegnie. Dokładnie wybierz materiały i technologie, spokojnie ustal, jaki rodzaj ogrzewania będzie najkorzystniejszy, jakie materiały wykończeniowe zastosujesz i w co zamierzasz wyposażyć dom (na przykład system alarmowy, kominek, saunę). Warto też mieć już wstępną orientację co do urządzenia wnętrz. Wszelkie elementy systemów instalacyjnych i wyposażenia będziesz mógł wtedy rozmieścić w najbardziej funkcjonalny sposób. Gdy otrzymasz już projekty rozprowadzenia poszczególnych instalacji, powinieneś je ze sobą na wszelki wypadek porównać i sprawdzić, czy wzajemnie nie kolidują. Unikniesz wówczas takich niespodzianek jak grzejniki nad umywalkami.
Niestety, nie wszystko uda się zawczasu przewidzieć. Budowa na pewno będzie stwarzać szereg nerwowych sytuacji wymagających szybkich decyzji i trzeba umieć zachować wtedy zimną krew. Atak paniki to najgorsze, co może się przytrafić inwestorowi. Zanim więc powiesz „tak robimy”, skonsultuj się z kierownikiem budowy. Dzięki mobilnemu Internetowi możesz prędko skonfrontować swój problem z użytkownikami budowlanych forów dyskusyjnych. Zawsze też możesz zadzwonić do doradcy technicznego z firmy, której materiały stosujesz, aby poratował Cię cennymi radami. Jeśli co do pewnych decyzji nie masz zupełnej pewności, lepiej narazić budowę na przestój, niż popełnić błąd, który później odbije się czkawką.
11. Nie daj się naciągnąć sprzedawcom
Firmy stają na głowie, by wcisnąć nam swoje produkty. W reklamach kuszą ponadnaturalnymi właściwościami wytwarzanych materiałów, trwałością mierzoną w erach, jakością godną królewskich dworów i ceną na poziomie surowców wtórnych.
Oprócz typowo reklamowych metod, które dla cegieł, dachówek i farb są identyczne jak dla pieluch, samochodów lub kawy, chowają w zanadrzu wachlarz specjalnych sposobów na otumanienie klienta. Jednym z nich są czary z użyciem współczynników, cyferek i wykresów „jasno” dowodzących, że zakup danego produktu jest najbardziej opłacalnym interesem. Konia z rzędem tym, którzy bez fachowej pomocy zrozumieją pseudonaukowy bełkot. Zresztą cyferki można sobie wyssać z palca, a dane o produkcie przepisać z podobnego, konkurencyjnego folderu. Nikt przecież nie sprawdzi wyników badań, bo są one zbyt kosztowne. Poza tym firma, płacąc za badanie, często wręcz wymaga, aby jego wynik był zadowalający. Pamiętaj również, że tam, gdzie są certyfikaty bądź aprobaty, muszą też być odwołania do norm, na podstawie których zostały wystawione, czyli dokumentów określających wytyczne jakości i sposobu zastosowania towaru.
Niezawodną taktyką jest również użycie w materiałach promocyjnych drobnego druku, no bo kto w końcu chce wytężać wzrok. Tak więc wielka czcionka informuje, że białą farbą wystarczy pomalować ścianę tylko raz, a mały druk dodaje, że owszem, ale pod warunkiem że ściana jest już idealnie biała. Na tej zasadzie można też na przykład poinformować, że przez superantywłamaniowe okna nie wejdzie żaden złodziej, a w dopisku uzupełnić, że tylko wówczas, gdy zamontujemy je w ścianach działowych.
Nie daj się też nabrać na 50-, 60- lub 100-letnie gwarancje. To często fikcja. Wczytawszy się w umowę, spostrzeżesz, że owszem gwarancja będzie aż tak długo obowiązywać, ale jedynie gdy spełnisz tysiąc jeden warunków wymyślonych przez prawników, żebyś tej gwarancji nie zrealizował. Pewien producent pokryć dachowych żartował, że mógłby udzielić nawet bezterminowej gwarancji, z zastrzeżeniem że pokrycie musi być co pięć lat wymieniane na nowe.
Pół biedy, jeśli skusisz się na bubel możliwy do wymontowania i zwrócenia. Trudno jednak zareklamować ułożony system ociepleniowy, blachę dachową, tynk, płytki ceramiczne. Za złą jakość produktu firma winić może wówczas ekipę wykonawczą, która rzekomo niefachowo przeprowadziła prace, ewentualnie wady konstrukcyjne budynku.
12. Nie spuszczaj oka z budowy
Kiedy stajesz się inwestorem, musisz być czujny i przede wszystkim nie dezerterować z pola walki. Budowa pozostawiona bez należytego nadzoru inwestorskiego działa na złodziei jak lep na muchy.
O ile, na szczęście, z uczciwością budowlańców jest już coraz lepiej, to populacja złodziejaszków nie zmalała. Ginie wszystko – elektronarzędzia, siatka ogrodzeniowa, drewno, okna, grzejniki, dachówki, a nawet kółka od taczki.
Nie ogrodzisz jednak działki murem i nie będziesz dzień i noc na niej biwakował. Jak więc się ustrzec przed kradzieżami? Przede wszystkim nie chomikuj budulca i nie zamieniaj posesji w mały market budowlany. Najlepiej dowozić towar w miarę potrzeb, zabierać po pracy narzędzia z posesji, najcenniejsze elementy montować tuż przed zasiedleniem. Dobry jest też czujny sąsiad, który ma oko na wszystko, co dzieje się na Twoim terenie. W korzystnej sytuacji są ci, których zaufana ekipa mieszka na miejscu. Robotnicy pełnią wtedy 24-godzinny dyżur i nic za to nie biorą. I ważna rzecz – jeśli możesz, to od razu, jak tylko doprowadzisz dom do stanu surowego zamkniętego, podłącz alarm i podepnij się do sieci monitoringu.
13. Nie bój się postawić wykonawcom
Ekipa potrafi wejść inwestorowi na głowę. Przejawia się to na przykład wprowadzaniem przez nią w życie własnych koncepcji i zmian, bez informowania zleceniodawcy. Powszechne jest też „urabianie” inwestora, by przystał na to, co wymyślił majster. Takie nagabywanie ma na celu ułatwienie sobie roboty, często kosztem jakości. Na to nie możesz pozwolić.
Szkodliwe jest także zbytnie spoufalanie się z wykonawcami. Niestety, choćby nawet byli niezwykle sympatyczni i przyjacielscy, radzimy nie przechodzić z nimi na ty. Później niezręcznie Ci będzie ich poganiać, by nie zawalili terminów, egzekwować od nich poprawienia błędów, domagać się odszkodowania za spowodowane uszkodzenia. Muszą czuć przed Tobą respekt. Jeśli zaczną traktować Cię jak swojaka, zapewne ogłuchną na Twoje uwagi i upomnienia.
Traktuj jednak pracowników z należnym szacunkiem. W upalne dni nie zapomnij o zimnych napojach, w chłodne o gorącej kawie lub herbacie, zapewnij im porządną toaletę i miejsce, gdzie mogą się po pracy umyć. Warto też wypożyczyć im czajnik oraz przenośną kuchenkę bądź grill.
Na zakończenie ważnych etapów budowy warto też na przykład zamówić pizzę. Po takim geście morale budowlańców zawsze wzrasta.