Paragraf na sąsiada
Jak nie rozpętać wojny sąsiedzkiej
Kłótnie sąsiedzkie bawią do łez w komediach Fredry, Chęcińskiego, Barei. W rzeczywistości mogą doprowadzić do eskalacji, która kończy się dramatem. Dlaczego to sobie robimy? Powody są niezliczone. Wspólny jednak pozostaje dylemat: kto ma rację. I jak oraz przed kim owej racji dowieść.
Już w Księdze Elbląskiej, najstarszym znanym zbiorze przepisów polskiego prawa zwyczajowego datowanym na przełom XIII i XIV w., znalazła się regulacja dotycząca sporu sąsiedzkiego. Chodziło o to, że sąsiad właściciela ogrodu, w którym rósł chmiel przerastający na nieruchomość uprawnionego, mógł żądać usunięcia pędów. Niezastosowanie się do żądań dawało żądającemu prawo zebrania owoców chmielu. Jak to wygląda dziś, gdy przy płotach sąsiedzkich rosną nie tylko drzewa owocowe, ale też te niby ozdobne, które w zamierzeniu mają zasłonić właścicieli działki przed ciekawskimi spojrzeniami zza płotu, a w rzeczywistości wyrastają na kilka-kilkanaście metrów, zrzucając liście na stronę sąsiada lub zabierając mu światło słoneczne? Bo – jak pokazuje doświadczenie – nie znamy umiaru w narzucaniu innym swoich praw (czy też działań, które prawem nam się wydają). I chętnie przy tej okazji powołujemy się na nieograniczone prawo gospodarowania na własnym gruncie – sięgające ...
W artykule znajdziesz:
- ciekawe historie konfliktów sąsiedzkich,
- omówienie przepisów regulujących stosunki sąsiedzkie,
- porady prawnika, jakie działania warto podjąć wobec uciążliwego sąsiada.
Będziesz korzystać z całego miesiecznik.murator.pl, w tym archiwum, dodatków i wydań specjalnych