Niech żyje wolność!
Ścianka wspinaczkowa w salonie? Czemu nie. Najważniejsze, by w domu można było żyć tak, jak się chce, a nie jak chcą konwenanse. Dlatego tym razem architektura zrywa ze stereotypami i pokazuje wiele nieoczywistych rozwiązań. (Projekt domu: XYSTUDIO / Filip Domaszczyński, Marta Nowosielska, Dorota Sibińska)
Domy, jak ludzie, bywają niefotogeniczne. Ten właśnie taki jest. Na zdjęciach wydaje się jedynie ładny, interesujący. W rzeczywistości jest piękny. Jednak jego piękno staje się oczywiste dopiero po przekroczeniu progu. Najbardziej zaskakuje i urzeka uroda tego, co funkcjonalne. Bryła jest w tym projekcie jak nowoczesne opakowanie, dostosowana do miejscowej, dość gęstej zabudowy. Na zewnątrz, w trosce o pejzaż, architektoniczna wolność jest ograniczona, ale wewnątrz ma się bardzo dobrze.
Potrzeba oddechu
Jak zaprojektować dom dla kogoś, kto kocha góry, otwartą przestrzeń, wspinaczkę, a żyje w wielkim mieście? Projektanci postanowili maksymalnie otworzyć wewnętrzną przestrzeń i wprowadzić do domu jak najwięcej światła.
Już stojąc przed drzwiami wejściowymi, ma się przedsmak tego, co jest za progiem. Są przeszklone, a oś widokowa przechodzi przez dom na przestrzał. Niespodziewanie w holu wejściowym wrażenie otwartości zostaje spotęgowane – to za sprawą dwukondygnacyjnego salonu ze ścianą z dwoma pasami wielkich okien. Kilka kroków dalej i… widzimy przeszklony szczyt domu. Aby jak najlepiej doświetlić salon, żaluzje zostały tak skierowane, żeby odbijały promienie słońca do wnętrza.
Światło wprowadzane jest do domu ze wszystkich stron – przez okna umieszczone na różnych wysokościach, począwszy od tradycyjnych okien tarasowych, przez szklaną ścianę szczytową, a skończywszy na panoramicznym oknie nad blatem kuchennym (które ma aż 11 metrów długości!). Przez to doświetlenie domowej przestrzeni jest niezwykle naturalne i plastyczne. Nieprzypadkowo, choć nietypowo, właśnie od niego zaczyna się opis tego domu. Bo przecież rozmieszczenie i wielkość okien zdecydowały o tym, że wnętrze pokazuje się w jak najlepszym świetle.
Jak zerwać z fikcją
Przestrzeń wewnętrzna została maksymalnie otwarta. Do łączenia salonu z jadalnią, kuchnią czy holem jesteśmy przyzwyczajeni. Nie dziwi nas też otwarcie salonu w pionie – na antresolę. Ale już połączenie salonu z gabinetem jest niespotykane i nieoczywiste. Zaskakuje także dlatego, że obie strefy są duże – salonowa ma blisko 45 m2, a gabinetowa 26 m2. Zgodnie ze stereotypowym myśleniem powinny być od siebie oddzielone. W ten sposób zachowana byłaby czysto reprezentacyjna funkcja salonu i robocza gabinetu. Tak było w poprzednim domu inwestorów, nawiasem mówiąc – projektowanym przez tę samą pracownię. Efekt był taki, że gospodarze prawie cały czas spędzali w gabinecie, a salon stał pusty. Tym razem postanowiono zerwać z fikcją i maksymalnie dostosować domową przestrzeń do sposobu życia domowników. Codzienne życie pokazało, że decyzja była słuszna.
Przykład nietypowego otwierania przestrzeni to przeszklona część łazienkowa. Szklane ściany przy wannie i natrysku łączą je z korytarzem, a potem rozległym tarasem. Poza tym przez całkowicie przeszklony natrysk można wybiegać z sauny na taras.
Na tym jednak nie koniec rezygnowania z wewnętrznych podziałów – na piętrze sypialnia, garderoba i korytarz nie są od siebie odizolowane. Między sypialnią a korytarzem i w łazience zamontowano przesuwne szklane drzwi, które i tak najczęściej są rozsunięte.
Architekci postanowili zapewnić domownikom możliwość korzystania z otwartej przestrzeni nie tylko w poziomie, ale też w pionie. Dzięki ściance wspinaczkowej mogą obejść całą ścianę szczytową budynku wysoką na 8,5 metra.
Takie spektakularne otwarcie wnętrz sprawiło, że dom jest odbierany jako znacznie większy, niż wskazywałaby na to jego powierzchnia użytkowa. Gospodarz nazywa go open space’em na 175 m2 (120 na dole i 55 na górze).
O tym, jak ważne jest w tym domu zacieranie granic nie tylko wewnątrz, ale także między domem a ogrodem, świadczy choćby wielkość tarasów i balkonów. W sumie mają ponad 130 m2.
Między otwartością a rozsądkiem
Oczywiście w otwieraniu przestrzeni chodziło o to, by była taka, w jakiej domownicy czują się najlepiej. Jednak zawsze trzeba zachować granice, by mimo wszystko nie pokazywać zbyt wiele. I choć w strefie dziennej wszystkie pomieszczenia są połączone, siedząc na kanapie czy przy kominku, nie zobaczymy kuchennego rozgardiaszu, bo lokalizacja kuchni – za rogiem – chroni kuchenne tajemnice. Jedynie wąskie pionowe okno, które znad kuchennego blatu przechodzi nad ławeczkę w jadalni, jest zapowiedzią dodatkowej przestrzeni.
Wprawdzie gabinet znajduje się w jednej przestrzeni z salonem, ale zobaczymy tu tylko drewniany prostopadłościan biurka wyrastający z drewnianej podłogi i dwa srebrne tyły monitorów komputerowych. Taka nowoczesna kompozycja nie kłóci się z salonową estetyką, a wszystkie biurowe materiały zostały ukryte w białej zabudowie optycznie wtapiającej się w biel ścian i sufitów.
Ściany łazienki na piętrze są przeszklone, ale to nie znaczy, że wszystko jest na pokaz. Między szybami trójszybowych pakietów okiennych są zamontowane żaluzje sterowane elektronicznie. W dzień domownicy mogą kontemplować widok za oknem, a o zmierzchu mają zagwarantowaną intymność.
Plany domu
Parter 149,8 m2
rys. Agnieszka i Marek SterniccyWyczytane z planu
W tym projekcie najważniejsza jest funkcjonalność. Świadczy o tym choćby racjonalne rozplanowanie traktów komunikacyjnych. Przykładowo jeden prowadzi z garażu obok garderoby przez hol wejściowy i przechodnią spiżarnię do kuchni. Kolejny – z kuchni przez jadalnię na taras (do jadalni tarasowej). Inny w strefie nocnej – z sypialni przez garderobę do łazienki połączonej z sauną. Kolejny – z sauny przez natrysk i korytarz wprost na taras na piętrze.
Dla komfortu życia ważne jest też rozbicie strefy przechowywania na kilka mniejszych, przeznaczonych do zadań specjalnych. W domu jest duża garderoba przy holu wejściowym, obok – mały schowek w ławce, spiżarnia, schowki przy gabinecie, garderoba przy sypialni gospodarzy i zamknięta w „szafie” minipralnia w łazience na piętrze.
Bryła jako opakowanie
Funkcjonalnie rozplanowana przestrzeń została zamknięta w bryle na planie litery L. Jej dwa główne, dwukondygnacyjne skrzydła przekrywają dwuspadowe dachy. Dostawiona do nich jednokondygnacyjna część z tarasem urozmaica kompozycję i sprawia, że budynek staje się proporcjonalny. Optycznie obniża jego blisko 9-metrowe części. Poza tym bryłę modelują zróżnicowane materiały wykończeniowe. Zostały przyporządkowane kondygnacjom – wyznaczając między nimi granice. Aby całość była spójna, w niektórych miejscach przeplatają się – na przykład ten sam materiał wykańcza od frontu część bryły z płaskim dachem, a od ogrodu fragment elewacji drugiej kondygnacji.
Bardzo istotne dla optycznego zmniejszenia – obniżenia domu – było ujednolicenie materiału na połaciach dachu i górnych fragmentach elewacji. Projektanci, ze względu na trwałość i łatwość montażu, wybrali płytki włóknocementowe. O wyborze pozostałych materiałów zdecydowali inwestorzy, dla których decydujące były względy praktyczne. W swoim pierwszym domu zmuszeni byli do regularnych zabiegów konserwacyjnych drewna czy kamienia, teraz woleli tego uniknąć i zdecydowali się na imitacje. Stąd udające drewno płyty elewacyjne HPL z laminatem i kompozytowe deski na tarasach. Jedynie przesuwne żaluzje są wykonane z drewna zabezpieczonego lazurą w identycznym kolorze jak stolarka okienna. Przez elewację przewijają się też ulubione płytki ceramiczne właścicieli przywiezione przez nich z Portugalii.
Nie tylko umiejętne rozłożenie materiałów elewacyjnych, ale przede wszystkim rozmieszczenie i kształty okien sprawiły, że bryła jest nietuzinkowa. To właśnie okna podkreślają jej geometryczną, nowoczesną formę. Najważniejszą rolę w kompozycji odgrywa długie, wąskie, narożne okno w prostopadłościennej części z płaskim dachem i przeszklona ściana szczytowa poprzecinana paskami drewnianych żaluzji.
Rozwiązania na miarę
Atutem tego projektu jest estetyka wszystkich funkcjonalnych rozwiązań. Widać to zarówno w rozplanowaniu przestrzeni, jak i detalach. Za przykład mogą tu posłużyć szklane elementy montowane w stropie między kondygnacjami. Z jednej strony, są interesującym elementem aranżacji, ale z drugiej – pozwoliły na miejscowe zmniejszenie grubości stropu i podwyższenie pomieszczeń pod nimi. Analogicznie jest ze schodami, których bieg jest najpierw drewniany, potem staje się szklany i na powrót drewniany. Jest nie tylko ładniej, ale też funkcjonalnie, bo pod cieńszymi szklanymi stopniami można było wykonać wyższą zabudowę. W ten sposób przestrzeń została bardzo ekonomicznie wykorzystana.
Kolejny przykład to urokliwa ławeczka w holu wejściowym. Z jednej strony, nastrojowa, przywołująca klimat sopockiego molo, ogrzewa wnętrze. Z drugiej – ma wyraźne praktyczne zadania – jedno oczywiste: jest miejscem do siedzenia, drugie mniej oczywiste – schowka.
Inteligencja się stopniuje
Budynek miał być inteligentny, by żyło się bardziej komfortowo. Poprzedni dom inwestorów był wprawdzie inteligentny, ale nieco inaczej. W pierwszym inteligencję podtrzymywały kable i klasyczny panel sterowania z mnóstwem przycisków. Tu inwestorom i architektom szkoda było na to miejsca, dlatego zdecydowano się na system radiowy zarządzany z iPada. Steruje między innymi oświetleniem, alarmem, ogrzewaniem, przesuwnymi żaluzjami zewnętrznymi i wewnętrznymi roletami zwijanymi, siecią komputerową, telefoniczną, telewizją satelitarną, wideodomofonami oraz systemem rekuperacji.
Inwestorzy zdecydowali się, by 100 punktów świetlnych wewnątrz i 30 na zewnątrz było sterowane systemem Fibaro przełącznikami sensorowymi Livolo i zdalnie przez wi-fi.
Ten sam system zarządza alarmem. Przy czym instalacja alarmowa podzielona jest na strefy (czujniki PIR i kontaktrony okienne).
Wnętrza zmaterializowane
Wybór materiałów wykańczających wnętrza, jak wszystko w tym domu, był podyktowany tym, co jest naturalne (lub sprawia takie wrażenie) i praktyczne. Wybór kolorów okazał się oczywisty – biel, barwa drewna i szarość. Musiały harmonizować z wchodzącymi do wnętrz ze wszystkich stron widokami zza okien. Wyraźniejsze barwy pojawiają się na ściance wspinaczkowej, która jest przecież znakiem charakterystycznym wnętrza.
Oprócz drewnianych paneli wykończonych fabrycznie matowym lakierem z białymi pigmentami są tu gres, beton strukturalny, okładzina filcowa i oczywiście portugalskie płytki, które weszły z zewnątrz do środka domu.
Kulisy
Pomysły na niektóre rozwiązania rodziły się w zaskakujący sposób. Tak było ze ścianką wspinaczkową. – Inwestor żartem żalił się, że w poprzednim domu miał największe problemy, aby usunąć muchy z nadproża nad oknem na wysokości 4 metrów. Zażartowaliśmy sobie, że dla jego wygody zrobimy ściankę wspinaczkową – mówi architekt Dorota Sibińska. – Ten pomysł wymagał czasu. Kilka tygodni później gospodarze zdecydowali się na taką ściankę.
– Najwięcej niepewności wśród ekipy wykonawczej budziło 11-metrowe okno, które miało być zamontowane nad blatem. Fachowcy sceptycznie podchodzili do wytrzymałości nadproża. Nie mieli ochoty go wykonywać. Jednak obliczenia konstrukcyjne nie dawały powodu do niepokoju. I dom z wmontowanym oknem stoi. Na koniec usłyszeliśmy komentarz: „a jednak nie zawaliło się” – wspomina architekt Filip Domaszczyński.
***
Częstymi gośćmi w tym domu były ekipy z sąsiednich budów. Fachowcy wpadali tu na kawę. Siadali, spoglądali w górę, zachwycali się. Jeden z nich jest autorem najprostszej i chyba najtrafniejszej myśli: „po prostu u was jest najfajniej”.
Zdjęcia Andrzej Szandomirski
Projekt architekci Filip Domaszczyński, Marta Nowosielska i Dorota Sibińska / Xystudio