Grzeczny indywidualista
Z reguły dobre projekty to te, które umiejętnie wpisują się w pejzaż. Ten przeczy tej zasadzie - staje się najważniejszym jego elementem. Taka architektoniczna odwaga najczęściej nie kończy się dobrze. Tym razem jest inaczej – dzięki architekturze krajobraz pięknieje. (Projekt domu: Kluj Architekci)
Dom przypomina znak graficzny – czarno-biały, prosty i niezwykle wyrazisty. Wrażenie potęguje niemal biała barwa działki, piach taki jak na pobliskiej plaży. Surowa kompozycja urzeka. Jednocześnie zadziwia, bo stworzenie interesującego, oryginalnego projektu wydawało się tym razem karkołomne. A to za sprawą bardzo długiej listy ograniczeń narzucanych przez miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. A jednak wizja architektoniczna oswoiła przepisy…
Zinterpretować plan
Miejscowy plan precyzyjnie określał nieprzekraczalną wysokość zabudowy – okapy powinny się znajdować nie wyżej niż 5 m od poziomu krawężnika ulicy, z której jest wjazd na działkę, lub od poziomu istniejącego pierwotnie terenu. Zgodnie z przepisami kąt nachylenia połaci dachowych miał wynosić 50°. Plan wyznaczał też kierunek kalenicy dachu i ustalał linie zabudowy, między którymi należało sytuować budynek. Kolejne istotne zapisy dotyczyły minimalnej powierzchni terenu biologicznie czynnego – 60% – i maksymalnego wskaźnika zabudowy – 20%, które to wymogi nabierały szczególnej mocy przy niezbyt dużej powierzchni działki – 714 m2. Dodatkowym utrudnieniem było to, że na takiej parceli miał stanąć nie mały domek, ale duży budynek z apartamentami dla turystów. Na tę ewentualność przepisy też zostały odpowiednio przygotowane – dopuszczały zabudowę jednorodzinną z pokojami gościnnymi, dokładnie wyznaczając ich liczbę – lokali gościnnych mogło być maksymalnie cztery w budynku. Te fundamentalne dla kształtu bryły i podziału wnętrza ograniczenia uzupełniały dodatkowe – ściśle określające materiały elewacyjne. I tak elewacje mogły być wykończone białymi gładkimi tynkami lub cegłą licową z drewnianymi barwionymi elementami ścian ryglowych, przy czym zastosowane elementy ryglowe powinny podkreślać podział kondygnacji. Plan dopuszczał także elewacje jedynie otynkowane w kolorach jasnych z widoczną fakturą. Na dachu mogła być zastosowana dachówka holenderska lub zakładkowa w kolorach ceramiki naturalnej, brunatnym, ciemnozielonym lub antracytowym. W ten sposób zakres architektonicznych możliwości został bardzo zawężony. A jednak mimo krępujących proces twórczy zapisów powstała interesująca, oryginalna architektura. Jak pracę nad projektem podsumowuje architekt Piotr Kluj? – Tak naprawdę to ten restrykcyjny plan wyznaczył kształt bryły – stwierdza krótko. Przewrotnym komentarzem do skromnych słów architekta może być twierdzenie o nieskończonej liczbie małp, które mówi, że małpa naciskająca losowo klawisze maszyny do pisania przez nieskończenie długi czas prawie na pewno napisze dowolnie wybrany tekst, na przykład jakieś dzieło Szekspira. Do tej pory jakoś do tego nie doszło. Analogicznie jest z architektonicznymi interpretacjami zapisów planu zagospodarowania przestrzennego. Opisywany przez nas dom pozostaje wyjątkowy.
Bryła, nawiasem mówiąc
Uproszczenia służą urodzie tej architektury. Połacie zlewają się z elewacjami, schodzą do ziemi i tworzą ujednolicone płaszczyzny wykończone grafitowymi płaskimi dachówkami. Tak powstaje nawias zamykający białe wnętrze bryły. Ale to nie on przesądza o niepowtarzalności projektu, tylko białe kostki loggii wcięte w połacie dachu, a w następnej kolejności wnęki tarasowe, które – będąc ich przeciwieństwem – dopełniają kompozycję przestrzenną. Istotną rolę odgrywa także ich rozmieszczenie – symetryczne z dwóch stron bryły. Wszystko tu zdaje się proste, a jednocześnie jest zaskakujące – to najtrudniejsze i najrzadziej spotykane zestawienie (nie tylko w architekturze). Jak tłumaczy architekt, cały pomysł na bryłę wziął swój początek od funkcjonalnej potrzeby, aby każdy apartament miał duży balkon gwarantujący nie tylko doskonały widok, ale także możliwość zjedzenia posiłku na świeżym powietrzu. Taka jest geneza białych kostek, od których zaczęło się tworzenie projektu. – Forma bryły została maksymalnie uproszczona i podporządkowana funkcjonalności. Wyznaję zasadę, że im coś jest prostsze, tym jest ładniejsze i bardziej praktyczne – mówi Piotr Kluj. Jako przykład podaje poprowadzenie dachówki aż do samej ziemi, dzięki czemu można było uniknąć zbędnych dla tej architektury detali takich jak okapy, obróbki blacharskie, rynny i rury spustowe. – Pozbyliśmy się kłopotliwych elementów. W tym budynku w ogóle nie ma orynnowania, także ukrytego, które może sprawiać problemy zarówno podczas wykonawstwa, jak i eksploatacji – dodaje architekt.
Kontrasty i uproszczenia
Aby bryła mogła urzekać prostą, wyszukaną formą, konieczne było znalezienie nietypowych materiałów, które ją wykończą i jednocześnie sprostają wymogom miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Największą rolę w uproszczeniu formy domu bez wątpienia miała odegrać dachówka ujednolicająca dach i elewacje. Takie ujednolicenie było możliwe dzięki zastosowaniu dachówki kątowej (mansardowej) w miejscu, w którym zwykle jest rynna. Ta wybrana była wykonywana na zamówienie u producenta. Teraz grafitowe połacie zlewające się ze ścianami stanowią doskonałe tło ram loggii – konsekwentnie białych, które zostały otynkowane, a ich dachy wykończone specjalną membraną. Biały tynk to kolejny istotny materiał wykańczający bryłę. To właśnie wyraźny podział na białe ściany szczytowe i grafitowe połacie sięgające ziemi sprawił, że przestrzenna forma nabrała cech znaku graficznego, charakterystycznego dzięki białym wnękom. Bez wątpienia wykończenia to kropka nad i dla tej architektury. Choć projekt i realizacja są bardzo „świeże”, doczekały się już wariacji na swój temat. Do pracowni Kluj Architekci zaczęli się zgłaszać inwestorzy, którzy chcieli kupić podobny projekt. Tak powstał nieduży Dom Typowy o prostej geometrycznej formie, w którym połacie podobnie jak w opisywanym przez nas domu optycznie schodzą do ziemi, jednak nie ma tu wyrazistych białych ram wciętych w bryłę, które przesądzają o wyjątkowości projektu. Skromniejsza wersja projektowa ma za to inne atuty. Budowa jest niedroga a projekt można kupić za stosunkowo niewielką kwotę w pracowni.
Ciepło i przepisowo
Decyzja o zastosowaniu materiałów termoizolacyjnych podyktowana została tym, że budynek ma być całoroczny, a więc latem ma się nie przegrzewać, a zimą z uwagi na ogrzewanie elektryczne ma tracić jak najmniej ciepła. Do ocieplenia ścian tynkowanych użyto styropianu o grubości 20 cm i współczynniku przewodzenia ciepła lambda 0,040 W/(m.K), natomiast ściany pod dachówką ceramiczną ocieplone są wełną mineralną grubości 18 cm o współczynniku lambda 0,035 W/(m.K), Dach, przez który budynek traci najwięcej ciepła, ocieplono wełną grubości 30 cm o współczynniku lambda 0,035 W/(m.K). Wszystkie te materiały powodują, że budynek już w dniu dzisiejszym spełnia wymogi, jakie stawiane będą budynkom od 01.01.2021 roku w zakresie izolacyjności cieplnej przegród zewnętrznych.
PRZEKRÓJ
Konstrukcja w budowie
Choć kształt bryły i niektóre wykańczające ją materiały są niespotykane, architekt zadbał o to, by w jej konstrukcji wykorzystać rozwiązania standardowe. Budynek ma zbrojone betonowe ławy fundamentowe, jest murowany w technologii tradycyjnej z bloczków wapienno-piaskowych z elementami żelbetowymi i stropami Teriva. Dach ma drewnianą konstrukcję krokwiowo-jętkową. Wyjątkiem od standardowych, powszechnych rozwiązań jest budowa kostek loggii, które ze względu na obciążenie wiatrem w rejonie, w którym wzniesiono dom, są stalowe. Taka wzmocniona konstrukcja została obłożona płytami OSB. Budowa trwała dwa lata, licząc czas od symbolicznego wkopania łopaty. Niestety, nie obyło się bez zadziwiających i niekiedy mrożących krew w żyłach zwrotów akcji. Choć mogłoby się wydawać, że najwięcej niespodzianek prawdopodobnie wydarzy się przy budowie niestandardowych loggii, stało się inaczej. Błędy zostały popełnione przy wykonywaniu tradycyjnych ław fundamentowych. Z dokumentu, który obowiązkowo wykonawca musiał przekazać inwestorowi (deklaracji właściwości użytkowych materiałów budowlanych określającej dokładnie, jakich materiałów użyto do budowy), wynikało, że zastosowano beton niższej klasy niż przewidziany w projekcie – zamiast betonu C20/25 użyto C16/20. Z analizy wykonanej przez projektantów konstrukcji wynikało, że niższej klasy beton istotnie wpłynął na wytrzymałość ław fundamentowych, ale nie musiał doprowadzić do przekroczenia ich granicznej nośności. Nie doprowadziłby, gdyby zbrojenie zostało zrobione według rysunków projektu wykonawczego. – Musieliśmy sprawdzić, czy zbrojenie jest zgodnie z projektem. Konieczne było wykonanie odkrywek (odkuć betonu), które ujawniły wiele nieprawidłowości w wykonaniu zbrojenia oraz zastosowaniu rodzaju stali, co kwalifikowało fundamenty do rozbiórki ze względu na zagrożenie w przyszłości katastrofą budowlaną – mówi Piotr Kluj. Pierwsze fundamenty trzeba było rozebrać i… zmienić wykonawcę. – Zawsze staramy się mieć nadzór nad budową, bo życie pokazuje, że jeśli go nie mamy, wykonawcy często upraszczają nasze rozwiązania, aby było łatwiej. W przypadku tego domu mogłoby się to skończyć tragicznie. Z reguły zmiany wprowadzane na placu budowy są mniej fundamentalne, ale budynki bez naszego nadzoru nie wyglądają tak jak w projekcie – nawet najmniejszy detal wykonany niezgodnie z nim może zrobić ogromną różnicę – stwierdza architekt.
Wnętrza z trzonem
Ten projekt przekonuje, że skomplikowany plan domu, na przykład taki, w którym ma być pięć apartamentów na trzech kondygnacjach, najlepiej już na samym początku maksymalnie uprościć. Zgodnie z tą zasadą w budynku powstał jeden trzon konstrukcyjny – klatka schodowa usytuowana w środku planu, obsługująca wszystkie kondygnacje. Choć tylko jej ściany pełnią funkcje nośne, analogiczne, grube, postanowiono wznieść pomiędzy wszystkimi apartamentami – w trosce o dobrą akustykę. Wewnętrzna przestrzeń została maksymalnie ekonomicznie wykorzystana. Ta przeznaczona jedynie na komunikację stanowi niezbędne minimum. Często przejmuje inne funkcje, na przykład aneksu kuchennego. Kolejny dowód na racjonalne zarządzanie powierzchnią to wykorzystanie wnęki pod schodami na parterze na pralnię i schowek. Jeden apartament usytuowany na parterze to prywatne lokum właścicieli. Pozostałe cztery umieszczone są na wyższych kondygnacjach – trzy apartamenty na drugiej i jeden na poddaszu. Najmniejsze zostały przeznaczone dla dwóch osób, w pozostałych mogą spać cztery i jest jeszcze możliwość wykorzystania tzw. dostawek, na przykład dla dzieci. Przy każdym apartamencie niezależnie od wielkości jest loggia, a przy największym zlokalizowanym na ostatniej kondygnacji – aż dwie. Niewątpliwym plusem przestrzeni tego domu, przeznaczonej na wynajem, jest część wspólna dla gości z wyjściem na duży taras. Została zlokalizowana na parterze, tak by poza sezonem po otwarciu drzwi powiększyła część prywatną gospodarzy.
W dobrym towarzystwie
Wnętrza zaprojektowane przez właścicielkę Joannę Jendraszek nie są już tak oszczędne jak bryła domu oglądana z zewnątrz. Z założenia miało być nowocześnie, ale jednocześnie ciepło i przytulnie. Są tu zdecydowane wzory i kolory. Oczywiście znajdziemy odwołania do podstawowych barw domu – bieli i czerni. Przypomina je choćby podłoga w otwartej wspólnej części. To wyrazista, kontrastowa jodełka ułożona z płytek ceramicznych imitujących pomalowane farbą deski. Także biało-czarne są hole i wszystkie łazienki. – Poświęciłam dużo czasu na wypracowanie łazienkowej kompozycji – przyznaje projektantka. Powstało nowoczesno-starodawne zestawienie. Obok białych płytek wyglądających na stare emaliowane na ścianach odważnie pojawia się czarna farba. Całość łączy biało-czarno-szara mozaika na podłodze, która wchodzi tu z korytarzy. Oprócz dwóch podstawowych barw w wewnętrznej przestrzeni są jeszcze dwie ważne – granat i bursztynowa barwa drewna. – Unikaliśmy tworzyw sztucznych, decydując się na naturalne materiały, które lepiej wpisują się w nadmorski klimat – mówi projektantka. Dlatego znajdziemy tu szlachetne lite drewno, ciemny granit, biały kwarc. To klimatyczna przestrzeń. W stworzeniu niepowtarzalnej atmosfery dużą rolę odegrały fototapety, które przewijają się niemal przez wszystkie wnętrza. Inwestorzy znaleźli prosty sposób na zagwarantowanie gościom, na wszelki wypadek, dobrego towarzystwa. Można usiąść obok Brigitte Bardot, Alaina Delona, Micka Jaggera z gitarą albo wybrać lokum z jakąś inną gwiazdą, i poczuć się jak wśród swoich.
Budowlane wspomnienia
Problemy przed budową i w jej trakcie bywały różne, formalne, logistyczne i praktyczne. Przedstawiamy wspomnieniową listę tych, które najbardziej zapadły w pamięć inwestorom i architektowi. – Już sam proces administracyjny był bardziej czasochłonny niż w przypadku innych inwestycji. Wszystkie wymagane przez różne urzędy dokumenty przygotowywała nasza pracownia – mówi Piotr Kluj. – Wiele utrudnień wynikało z lokalizacji działki w rejonie o dużym natężeniu turystycznym. Dlatego bardzo trudno było znaleźć betoniarki i dźwigi, które przyjadą na plac budowy – wspomina pan Patryk. – Do najbliższego sieciowego, dużego sklepu budowlanego trzeba z naszej działki jechać półtorej godziny. Na budowie często okazuje się, że czegoś brakuje, a tu nawet drobny brak przeradzał się w problem – dodaje pani Joanna. – Wyzwaniem był montaż konstrukcji loggii, dostosowanych do warunków panujących w strefie wiatrowej. Ważyły blisko sześć ton i przenoszące je dźwigi zakopywały się na piaszczystej działce – mówi właściciel. To tylko wybrane wspomnienia. Lista problemów, z którymi musieli się zmierzyć inwestorzy, jest znacznie dłuższa. Dziś są zgodni, że budowa tego domu to była ich największa przygoda, która zrodziła się ze spontanicznego pomysłu. Pytani, czego życzyliby przyszłym budującym, bez wahania odpowiadają – cierpliwości i entuzjazmu do końca budowy. Zapewne oni potrzebowali ich znacznie więcej niż statystyczny inwestor, bo zdecydowali się wybudować dom w wyjątkowym miejscu. Hel ma swoje prawa, a oni nie chcieli iść na kompromisy – choćby przez to, że przystali na sugestie architektów, by pozostawić drzewa na działce i urokliwy piach, który w trakcie budowy bywał utrapieniem, ale teraz tworzy cudowny nadmorski klimat. Właśnie taki, jaki powinien być na piaszczystej wydmie otoczonej sosnowym lasem, w odległości kilkuset metrów od brzegu morza.
* * *
To przygoda, która ma epilog. Inwestorzy swój gościnny dom nazwali HOTHELem – nazwa okazała się prorocza, bo w pierwszym sezonie przyciągnął więcej turystów, niż byli w stanie przyjąć. I już wiadomo, że z pewnością może się stać inspiracją nie tylko architektoniczną, ale także ekonomiczną.