Dom w starej ślusarni
Przedstawiamy realizacje nagrodzone w drugiej, zeszłorocznej edycji konkursu.
Najpierw wymarzyła im się działka rekreacyjna za miastem. Potem pojawił się budynek dawnej pracowni ślusarskiej, który postanowili wyremontować i w nim zamieszkać. Jak postanowili, tak zrobili. Wyremontowali, a za to, jak to zrobili, otrzymali wyróżnienie w konkursie „Muratora” na Remont Roku.
Szary, nieciekawy budynek z jednospadowym dachem, w środku rdza i pajęczyny. Potrzeba nie lada wyobraźni, żeby w starej ślusarni zobaczyć dom, który nie tylko będzie się nadawał do mieszkania, ale zachwyci nietuzinkowym, modernistycznym wyglądem. Taką wyobraźnią mogą się pochwalić państwo Małgorzata i Jacek Marciniakowie. Pan Jacek, z zawodu architekt, jest autorem projektu przebudowy, który otrzymał wyróżnienie w konkursie „Muratora” na Remont Roku.
– O zakupie działki ze starą ślusarnią zadecydował przypadek – tłumaczy pan Jacek. – Od wielu lat jesteśmy właścicielami sąsiedniego terenu, na którym – z powodu gazociągu z wysokoprężnym gazem – nie mogliśmy nawet postawić stabilniej altany ogrodowej. Kiedy więc sąsiad zaproponował nam sprzedaż części swojej ziemi wraz z budynkiem, w którym mieściła się jego pracownia, długo się nie zastanawialiśmy.
Plany i inspiracje
Inwestorzy do tej pory mieszkali w bloku w centrum miasta. – Oczywiście, jak każdy architekt, miałem w szufladzie biurka kilka gotowych projektów domów jednorodzinnych, które powstawały z myślą o nas. W przyszłości chciałem zrealizować któryś z nich – opowiada pan Jacek. – Ostatecznie jednak zdecydowaliśmy się dać drugie życie budynkowi ślusarni, który niespodziewanie wszedł w nasze posiadanie.
Dom położony jest w Mirowie, spokojnej dzielnicy domków jednorodzinnych, która choć administracyjnie przynależy do Częstochowy, zachowała swój pierwotny, wiejski charakter. Niedaleko znajduje się nowoczesny kościół według projektu Romualda Loeglera, do którego stylistyki subtelnie nawiązał pan Jacek, opracowując koncepcję przebudowy.
Drugim źródłem inspiracji był kompleks tradycyjnych murowanych stodół w pobliskiej miejscowości Mstów. Nowy dom państwa Marciniaków harmonijne łączy modernizm czy wręcz brutalizm nowoczesnych projektów z ciepłem naturalnych materiałów, nawiązujących do tradycyjnej wiejskiej zabudowy.
Dziś, patrząc na minimalistyczną bryłę z dużymi oknami, charakterystycznymi deskami pokrywającymi fasadę na wysokości poddasza i nowoczesnym stalowym kominem, nikt nie odgadłby jej pierwotnego pochodzenia. Choć, wbrew pozorom, wiele elementów ze starej ślusarni zostało zachowanych przez nowych właścicieli.
Ingerencja w bryłę
Kształt i rozmiar budynku zachowano bez znaczących zmian. Ponieważ stan dachu pozostawiał wiele do życzenia, inwestorzy zdecydowali się na całkowitą jego wymianę. Przy okazji podwyższono ściany i wzmocniono konstrukcję przez spięcie bryły nowym wieńcem okalającym. Nadbudowane ściany mają widoczną od wewnątrz konstrukcję szkieletową, która nadaje im dekoracyjny wygląd muru pruskiego, z zewnątrz zaś pokryte są poszyciem z desek w układzie poziomym pomalowanych na czarno.
Do ślusarni dobudowane były ściany dodatkowego pomieszczenia gospodarczego, ale dawny gospodarz nie zdążył zrobić dachu. Wykonali go nowi właściciele – ma taki sam spadek jak podniesiony dach. Ściany ślusarni i przybudówki wykonane z pustaka żużlowego dziś tworzą jednolitą elewację – zostały ocieplone od zewnątrz, pokryte tynkiem i pomalowane na biało. Są nieco wysunięte względem poddasza. W ten sposób prosta bryła budynku została nieco urozmaicona. Ozdobą fasady domu jest także komin ze stali kwasoodpornej.
Mimo że pokrycie dachu wymieniono, a ściany budynku podniesiono, zachowano taki sam kąt nachylenia zadaszenia jak w pierwotnym projekcie. Podobnie zachowano układ i kształt dawnych okien. Odstępstwem od tej zasady są okna na zachodniej elewacji – duże wychodzące na taras, małe doświetlające łazienkę oraz dwa dodatkowe okna w tej samej ścianie na piętrze, które były konieczne, aby doświetlić poddasze.
– Przez pewien czas zastanawialiśmy się nad zamurowaniem okna na północnej elewacji, ale ostatecznie zrezygnowaliśmy z tego pomysłu – dopowiada pan Jacek. – Mamy z niego piękny widok na ogród i stare drzewa owocowe.
Inwestorzy zdecydowali się na montaż okien z PCW. O takim wyborze przesądziły przede wszystkim względy ekonomiczne. – Bardzo podobały nam się stare okna, z charakterystyczną konstrukcją ramy – opowiada pani Małgorzata. – Niestety, były już tak zniszczone, że nie mogliśmy ich zachować, a koszt podobnych, nowych okien tworzonych na zamówienie zdecydowanie przewyższałby nasz budżet.
Wewnętrzna (od)nowa
Dawniej budynek składał się z trzech pomieszczeń z niezależnymi wejściami. Przejście znajdowało się także między dwoma pokojami. To właśnie tę ścianę inwestorzy postanowili wyburzyć, tworząc przestronną część mieszkalną.
Trzecie pomieszczenie nadal spełnia funkcję gospodarczą, choć w przyszłości właściciele planują zmianę jego funkcji. Ma tu być zlokalizowany wiatrołap (obecnie drzwi wejściowe prowadzą bezpośrednio do pokoju dziennego połączonego z kuchnią), a pozostała przestrzeń zostanie włączona do łazienki, znacząco powiększając jej metraż.
Organizując przestrzeń wewnątrz domu, inwestorzy starali się unikać niepotrzebnych ścian i podziałów. W rezultacie na parterze powstał jeden duży pokój stanowiący połączenie kuchni z jadalnią i salonem. Ta niechęć do podziałów we wnętrzu jest widoczna także w otwieraniu przestrzeni w pionie. Część stropu dzielącego dolną i górną kondygnację postanowiono wyburzyć, pozostawiając jedynie stalowe belki konstrukcyjne. Reszta poddasza została zagospodarowana jako wspólna przestrzeń z miejscem do spania i kącikiem wypoczynkowym z fotelami, stolikiem, książkami.
– W przyszłości, głównie ze względów bezpieczeństwa, wstawimy na górze balustradę – wyjaśnia pan Jacek. – Chcemy jednak, żeby miała taką formę, która pozwoli utrzymać otwarty charakter wnętrza. Może być wykonana ze szkła lub linek. Myślę też o takiej konstrukcji, która pełniłaby równocześnie funkcję biblioteczki.
Dodatkową przestrzenią użytkową jest nieduża piwniczka. – Bardzo ucieszyło nas to pomieszczenie. Okazuje się, że spośród wszystkich elementów domu to ono wykonane jest z najpiękniejszego i najszlachetniejszego materiału, bo z naturalnego kamienia wapiennego – jurajskiego – mówi pan Jacek.
– Trzeba jednak przyznać, że doprowadzenie jej do obecnego stanu wymagało od nas dużo pracy – dodaje pani Małgorzata. – Dawny właściciel traktował ją jako typową graciarnię. Wynosiliśmy z niej całe wiadra śmieci, zanim dokopaliśmy się do kamiennego podłoża. Na końcu położyliśmy drewnianą podłogę.
Plany domu po przebudowie
Antresola 22,8 m2
rys. Agnieszka i Marek SterniccyPrace instalacyjne
Ponieważ budynek do tej pory nie miał funkcji mieszkalnej, konieczne było doprowadzenie do niego wszystkich instalacji.
– Najpierw zrobiliśmy kanalizację – opowiada pan Jacek. – Ze względu na to, że dom zlokalizowany jest na samym końcu dość rozległej działki, poprowadzenie kanalizacji od strony drogi dojazdowej byłoby sporym wyzwaniem. Konieczny byłby montaż przepompowni. Na szczęście porozumieliśmy się z najbliższymi sąsiadami, poprowadziliśmy wspólną instalację przez ich działkę, dzięki czemu mamy teraz standardową kanalizację grawitacyjną.
Kolejnymi wyzwaniami były prąd i woda. W budynku już wcześniej była instalacja elektryczna, ale połączona z sąsiednim domem, w którym mieszkali dawni właściciele ślusarni. Początkowo państwo Marciniakowie umówili się z sąsiadami, że za drobną opłatą będą korzystać z tej instalacji. Kiedy jednak zmienili się właściciele sąsiedniej posesji, a oni zaczęli spędzać coraz więcej czasu na swojej działce i myśleć o przeprowadzce na stałe, uznali, że konieczne jest stworzenie niezależnej instalacji.
Ujęcie wody znajdowało się przy ulicy, aby doprowadzić ją do budynku, trzeba było przekopać się przez niemal cały teren działki. Okazało się to dość trudnym zadaniem. Dała się we znaki specyficzna struktura ziemi, charakterystyczna dla Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Ekipa pracująca przy montażu rur co rusz natrafiała na twarde kamienie i skały.
Ponieważ dom nadal nie jest zamieszkany w sezonie zimowym, ogrzewaniem jest jedynie kominek. W przyszłości jednak inwestorzy myślą o montażu pompy ciepła.
– Mamy tu możliwość podłączenia się do gazu, ale mając na uwadze dotychczasowe trudności związanie z poprowadzeniem instalacji przez działkę, chyba nie zdecydujemy się na to rozwiązanie – tłumaczy pan Jacek. – Myślę, że pompa ciepła z systemem ogrzewania podłogowego będzie dla nas optymalna. Ewentualnie wybierzemy ogrzewanie elektryczne. Budynek nie jest duży i ma dobrą izolację, więc nawet w sezonie zimowym jego ogrzanie nie powinno nas zbyt dużo kosztować.
Państwo Małgorzata i Jacek Marciniakowie przebudowali starą ślusarnię, zmieniając ją w nowoczesny dom
Okiem inwestora
Najbardziej zadowoleni jesteśmy z tego…
Że zdecydowaliśmy się na rozłożenie remontu w czasie, przez co praca nad domem nie kosztowała nas zbyt wielu nerwów ani nie nadszarpnęła zbyt mocno naszego budżetu. Prace zaczynaliśmy bez precyzyjnego planu. Mieliśmy przede wszystkim ogólne wyobrażenie, jaki efekt chcemy osiągnąć, przez co wiele decyzji mogliśmy podjąć spontanicznie już na etapie realizacji. Dużo elementów wykonaliśmy samodzielnie, co nie tylko było ekonomiczne, ale też dało nam satysfakcję i pozwoliło jeszcze bardziej cieszyć się z ukończonych etapów prac.
Co radzilibyśmy innym inwestorom?
Przede wszystkim, żeby – podejmując się przebudowy starego budynku – skorzystali z porad specjalistów. Dzięki temu łatwiej oszacować koszty i podjąć decyzję, czy warto remontować, czy może lepiej stary budynek po prostu wyburzyć. Trzeba się liczyć z tym, że nie w każdy taki budynek warto inwestować. My poprosiliśmy o opinię konstruktora, który ocenił stabilność bryły i podpowiedział, w jaki sposób można ją wzmocnić. W kwestiach spornych często radziliśmy się innych architektów, naszych znajomych. Ich fachowa wiedza okazała się nieoceniona.
Co sprawiło największą trudność?
Montaż instalacji. Wiązało się to z tym, że działka, przez którą musieliśmy poprowadzić te instalacje, jest rozległa i ma twarde, kamieniste podłoże. Nie mogliśmy wszystkich prac wykonać w tym samym czasie. W wyniku tego wielokrotnie, z wysiłkiem rozkopywaliśmy cały teren, za każdym razem porządkując go od nowa. Prace te okazały się na tyle męczące, że obecnie, myśląc o instalacji grzewczej, zrezygnowaliśmy z ogrzewania gazowego na rzecz pompy ciepła.
W stylu loftowym
We wnętrzach wyraźnie widoczne jest upodobanie właścicieli do surowych, naturalnych materiałów. To nie tylko nieotynkowane (jedynie pomalowane) ściany z pustaków i drewniana weranda, ale też zachowana na parterze podłoga z zaimpregnowanego betonu oraz widoczne drewniane elementy konstrukcji dachu. Szczególnym elementem dekoracyjnym jest wyeksponowany strop Kleina ze stalowymi belkami pomalowanymi na czarno i nieotynkowanymi, zaimpregnowanymi płytami z cegły.
– Widok tego stropu wzbudza mieszane uczucia wśród odwiedzających nas gości – śmieje się pani Małgorzata. – Jedni przyglądają mu się z zachwytem. Porównują go do elementów wyposażenia loftów lub, zgoła przeciwnie, do klimatu wiejskiego domu w Prowansji. Inni zerkają na niego bez przekonania, dopytują, kiedy zamierzamy to wreszcie otynkować i pomalować.
Inwestorzy nie planują malowania stropu, natomiast wahają się w kwestii otynkowania ścian.
– Nierówna, chropowata powierzchnia ścian nadaje wnętrzu surowy, wiejski charakter. Ładnie to wygląda, z drugiej jednak strony w tych nierównościach chętnie zadomawiają się różne pajączki. Wciąż zastanawiamy się, czy tak to zostawimy – mówi pan Jacek.
Wrażenie surowości, które nadają wnętrzu naturalne chropawe materiały, łagodzą elementy wyposażenia: stare meble i rodzinne pamiątki. – Na pewno dużo jest tu jeszcze elementów przypadkowych – tłumaczy pani Małgorzata. – Początkowo traktowaliśmy ten dom raczej jako domek działkowy i przywoziliśmy tu po prostu stare meble z naszego mieszkania. Kiedy zamieszkamy tu na stałe, wystrój na pewno się zmieni. Są jednak przedmioty, które mają dla nas ogromną wartość sentymentalną i ich na pewno stąd nie wyrzucimy: stary fotel kupiony przez nas jeszcze w okresie narzeczeństwa albo oczyszczona drewniana szafa, która została tu po pierwszym właścicielu.
Przez wiele lat dawny gospodarz tego miejsca z zaciekawieniem przyglądał się, co takiego powstaje w jego starej pracowni. Niestety nie doczekał finalnego efektu.
– Chcielibyśmy w jakiś sposób zachować pamięć o tym niezwykle życzliwym człowieku, dlatego pozostawiliśmy różne elementy wyposażenia, na przykład stare żeliwne odważniki – opowiada pani Małgorzata. – Znaleźliśmy nawet bombkę choinkową. Proszę sobie wyobrazić, że przy tak inwazyjnym remoncie z burzeniem ścian i przebudową w nienaruszonym stanie zachowała się bombka z delikatnego szkła.
Wnętrza ocieplają też przedmioty, które pan Jacek przywiózł ze swojego rodzinnego domu: magiel mamy i drewniane narty taty, stare radio, które zawsze grało w zakładzie stolarskim jego dziadka. Ponadpięćdziesięcioletnie drewniane saneczki pełnią funkcję gazetownika.
Zanim zamieszkali
Stary budynek gospodarczy wymagał gruntownej przebudowy. Podniesiono go i powiększono o przylegającą do niego niedokończoną przybudówkę.
Bryłę podwyższono, wykonując konstrukcję z drewnianych belek dla przyszłych ścian szkieletowych poddasza i konstrukcję nowego jednospadowego dachu (o takim samym spadku jak dach dawnej ślusarni)
fot. z prywatnego archiwumW ogrodzie
Tak jak inwestorzy postanowili przesadnie nie ingerować w bryłę domu, tak też zachowali pierwotny charakter ogrodu. Dom ulokowany jest na pagórkowatym, nierównym terenie. Znajduje się w głębi działki, w małej dolince, otoczony przez drzewa, dzięki czemu mieszkańcy mogą się tu cieszyć prywatnością, z dala od wzroku przechodniów.
Choć przyznają, że przy takim ukształtowaniu terenu koszenie trawnika staje się sporym wyzwaniem, to równocześnie uważają, że naturalny urok otoczenia wynagradza ten wysiłek.
– Oczywiście moglibyśmy przywieźć ziemię i wyrównać ten teren – wyjaśnia pani Małgorzata. – Ale przecież nie po to człowiek mieszka na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, żeby wokół było płasko. Zauroczył nas tutejszy krajobraz. To dlatego zdecydowaliśmy się na zakup działki właśnie w tym regionie.
Kamieniste podłoże, które utrudnia prace ogrodnicze, również – jak się okazuje – ma swoje plusy.
– Czasem można znaleźć naprawdę ciekawe okazy – wyjaśnia pan Jacek, wskazując na zgromadzoną na parapecie kolekcję amonitów.
Z kamieni powstały piękne, naturalne kwietniki okalające donice przy wejściu do domu. Wykorzystano je też, by wypoziomować ogrodową altanę.
Inwestorzy postanowili w miarę możliwości zachować stare jabłonie, które pamiętają czasy poprzednich właścicieli. – Mamy tu dawne odmiany jabłek, które już dziś rzadko się spotyka – opowiada pani Małgorzata.
W sąsiedztwo starych drzew owocowych dobrze wkomponowało się bogactwo różnorodnych drzew i krzewów, które inwestorzy dostali od swoich przyjaciół i – jak tłumaczą – za każdym z nich kryje się jakaś osobista historia.
Naturalne, zielone otoczenie doskonale eksponuje prostą, elegancką, a równocześnie oryginalną bryłę domu. Aż trudno uwierzyć, że kiedyś był tu budynek gospodarczy.
Remont Roku 2018
Trwa kolejna edycja konkursu Remont Roku 2018! Pochwal się swoim remontem lub planami z nim związanymi i wygraj atrakcyjne nagrody. Na zgłoszenia czekamy do 15 grudnia 2018 roku! W każdym z 6 etapów Konkursu przyznane zostaną nominacje do nagrody głównej, które również nagrodzimy! Zapraszamy do remontowej zabawy!
Zdjęcia Piotr Mastalerz
Projekt architekt Jacek Marciniak