Nowoczesność w zabytkowej dzielnicy? Czy taka ostentacyjna współczesność przystoi, gdy stare, ceramiczne, ceglaste dachy wyraźnie podpowiadają styl nowym przybyszom? Tym razem tak. Dzięki temu, że architekt skorzystał z tradycyjnej podpowiedzi, ale... w nowoczesny sposób. (Projekt S3NS ARCHITEKTURA – IGOR KAŹMIERCZAK Projekt wnętrz RAZOO-ARCHITEKCI / ANNA SZEFLER, PIOTR SZEFLER, KLAUDIA MIKRUT)
Wrocławski Oporów urzeka przeniesionym w czasie klimatem. Nowoczesny dom w takiej dzielnicy zaskakuje, a jednak pasuje do miejsca z przeszłością. Powód jest dość prosty – respektuje najważniejsze miejscowe zasady. To za sprawą projektu, który inteligentnie sparafrazował formę dawnej architektury. Zadanie nie było łatwe, bo współczesne oczekiwania inwestorów trzeba było wpisać w plan urbanistyczny z dawną zabudową poniemiecką objęty ochroną miejskiego konserwatora zabytków.
Projekt, który sprostał tym zadaniom, architekt ze względu na kształt bryły nazwał „Domem Przełamanym”. Jednak bardziej pasuje do niego określenie „Przełomowy”, bo jest sugestywną podpowiedzią, jak można projektować nowoczesne domy, by pozostawały w ścisłym związku z tradycją miejsca. Jest to podpowiedź nietypowa i to nie tylko dlatego, że w projekcie zastosowano rozwiązania prototypowe...

Dom zachwyca nie tylko przechodniów. Znalazł się na naszej liście TOP10 2020 roku najciekawszych realizacji projektów, potem został wybrany spośród ponad trzech tysięcy zrealizowanych projektów z całego świata jako jeden z najlepszych w roku 2020
fot. Maciej LulkoNowoczesność według historycznego schematu
Tym razem podwaliną pod projekt stały się konserwatorskie warunki zabudowy narzucające ograniczenia dla szerokości elewacji, wysokości okapu i kalenicy oraz ich układu w stosunku do drogi. Efekt, jaki mogą podziwiać przechodnie, to oszczędna kompozycyjnie bryła złożona z dwóch mniejszych, przesuniętych względem siebie i kontrastowo ze sobą zestawionych. Jedna w całości otynkowana – gładka i biała, druga czerwonoceglana z pasiastą fakturą nadaną przez klinkierowe wydłużone elementy. Dwa przeciwieństwa kompozycyjnie spinają wykończone drewnem narożniki. Ujednolicenie z elewacjami połaci dachu pozbawionych okapów, brak okien i rezygnacja z detali podkreśla nowoczesność architektury. Podobną, oprócz praktycznej, rolę odgrywa widoczne w głębi wysunięte płaskie zadaszenie miejsc postojowych. Sugeruje, że nie mamy tu do czynienia jedynie ze złożeniem dwóch archetypowych form domu, przywołujących skojarzenia z dziecięcymi rysunkami. Są wprawdzie najbardziej wyeksponowane, ale w głębi działki jest jeszcze trzecia część bryły z płaskim dachem. Takie nieoczywiste architektoniczne złożenie to kompromis między warunkami zabudowy a funkcjonalnym planem domu, którego oczekiwali inwestorzy. Bez wątpienia został on zawarty z dużym wdziękiem, bo bryła oglądana z różnych perspektyw za każdym razem urzeka inną kompozycją. Jednak opowiedzmy historię powstania tego kompromisu od początku...

Wzdłuż północnej zimnej ściany usytuowane są zadaszone miejsca dla samochodów. Mieszczą się tam aż trzy samochody Elewacyjną kontrastową kompozycję spinają narożniki z trwałego drewna cedru kanadyjskiego, które będzie stopniowo patynowało i stawało się szlachetniejsze
fot. Maciej LulkoOpór Oporowa
– Oporów, szczególnie jego stara część, zawsze podobał nam się ze względu na uporządkowany układ urbanistyczny. Dość duże działki, odległość od sąsiednich zabudowań oraz starodrzew i bliskość parku Grabiszyńskiego oddzielającego dzielnicę od centrum Wrocławia. Zaskarbił nasze serca – opowiada pan Jacek. – Braliśmy również pod uwagę odległość od miejsca pracy oraz szkoły Zuzi (10 lat), w przyszłości Olgi (5 lat) – naszych dwóch pociech – oraz bliskie sąsiedztwo dziadków, którym możemy podrzucić dziewczynki od czasu do czasu – dodaje ze śmiechem. Inwestorzy zgodnie przyznają, że działka na Oporowie przy niezbyt ruchliwej uliczce w bliskim sąsiedztwie parku i zadbanych domów trafiła się im „jak ślepej kurze ziarnko”. Stał na niej nieduży stary dom o powierzchni blisko 80 m2. I tu pojawił się dylemat – jaki będzie jego los, bo inwestorzy marzyli o wybudowaniu nowego domu według indywidualnego projektu. W całej tej kwestii istotna była także opinia konserwatora zabytków, choć jego ochroną nie były objęte poszczególne budynki, a jedynie plan urbanistyczny dzielnicy. – Na początku zastanawiałem się, czy stary dom nadaje się do wykorzystania jako część nowego. Mieliśmy już doświadczenie z przebudowami domów w tej samej dzielnicy i wiedzieliśmy, że pomieszczenia są niskie – mają 245-250 cm wysokości, stropy są drewniane, ścianka kolankowa bardzo niska. Przebudowując taki dom, ciężko byłoby spełnić oczekiwania inwestorów, które funkcjonalnie blisko dwukrotnie nie mieściły się w programie starego domu – mówi architekt Igor Kaźmierczak. Poza tym przebudowa-rozbudowa byłaby trudniejsza i droższa niż budowa nowego domu.

Do dwóch podstawowych frontowych modułów bryły przylega trzecia część domu z płaskim dachem. Wspólne długie przeszklenie spina kompozycję w całość
fot. Maciej LulkoNa miejscowych warunkach
Zanim powstał projekt „Domu Przełamanego”, inwestorzy niemal codziennie przez ponad rok szperali w internecie w poszukiwaniu ciekawych projektów, tak aby znaleźć swoją wizję domu idealnego, którą na wstępnej rozmowie mogliby pokazać wybranej pracowni architektonicznej jako sugestię. – Pierwotnie myśleliśmy o domu jednokondygnacyjnym w kształcie litery L z dużymi przeszkleniami od strony ogrodu i podziałem na trzy strefy mieszkalne – przestrzeń dla naszych dziewczynek, dzienną (salon, kuchnia, jadalnia) oraz naszą prywatną (sypialnia z garderobą oraz łazienką). Jednak na późniejszym etapie ustalania warunków zabudowy nie otrzymaliśmy zgody na postawienie budynku parterowego – opowiadają inwestorzy. – Dawne, okoliczne domy były stosunkowo niewielkie – budowane nie dla najbogatszych mieszczan niemieckich, tylko dla klasy średniej. To dwukondygnacyjne budynki z dachami skośnymi kalenicowo ustawionymi równolegle do drogi. Pierwsze, co rzucało się w oczy w układzie urbanistycznym, to mała skala domów. Patrząc na historyczną zabudowę dzielnicy, przewidywałem, że właśnie skala będzie największym wyzwaniem projektowym – bo zapewne według konserwatora powinna być mała, a według oczekiwań inwestorów – duża – mówi architekt. Okazało się, że architekt miał rację. Musiał zaprojektować dom, który nie może „wyrastać” poza skalę budynków z nim sąsiadujących. Stworzenie nowego, współczesnego domu o rozbudowanym programie użytkowym, który będzie wyglądał tak, jakby wywodził się z dawnego Oporowa, z tamtej tradycji, było nie lada wyzwaniem. Przedstawiona inwestorom przez pracownię koncepcja była kompromisem zachowującym część ich założeń i dostosowującym projekt do wymogów zabytkowej dzielnicy. Powstał budynek dwupoziomowy, od frontu ze skośnym dachem i z częścią parterową z dachem płaskim od ogrodu.
Wyczytane z planu
Domowa przestrzeń została racjonalnie zaprojektowana i sprawiedliwie podzielona między domowników. Prywatne strefy rozdzielono między dwie kondygnacje - na parterze jest przestronny master bedroom rodziców (blisko 56 m2) – sypialnia z garderobą i łazienką, do których prowadzą rozsuwane drzwi nie tylko zamykające, ale też otwierające przestrzeń.
Poddasze zostało w całości przeznaczone dla dzieci. Jego powierzchnia została niemal równo rozdzielona między dwie siostry. Każda ma duży pokój, łazienkę i domek na antresoli (oznaczone na rzucie poddasza przerywaną linią). Tylko duża garderoba jest tu wspólna.
Rodzina może razem spędzać czas w otwartej strefie dziennej mającej ponad 63 m2 – kuchni połączonej z salonem, jadalnią i, dużymi przeszkleniami, z tarasem.

Częściowo zadaszony taras jest przedłużeniem jadalni i prywatnej przestrzeni sypialnianej gospodarzy
fot. Maciej LulkoSkala od nowa
Chcąc przybliżyć skalę nowego domu do skali sąsiednich zabudowań, na samym początku procesu projektowego podjęto decyzję o rezygnacji z garażu i zlokalizowaniu garażowych funkcji poza budynkiem. Potem pojawiła się idea, by skopiować kształt, kubaturę wyburzonego domu i powielić taki archetypowy moduł. Tylko powielenie pozwalało na wpisanie w plan domu potrzebnych inwestorom funkcji. Jednak problem zadanej przez konserwatora zabytków skali powrócił, bo odpowiadał jej tylko jeden wspomniany moduł. Dlatego architekt postanowił przełamać bryłę na dwie wyraźne części. – Żeby nawiązanie do dawnej skali było oczywiste – widoczne na pierwszy rzut oka – postanowiłem dwa podstawowe moduły skontrastować materiałami wykończeniowymi – zastosować przeciwstawne kolorystyki i faktury. Jestem zwolennikiem podkreślania różnic w bardzo wyraźny sposób – mówi Igor Kaźmierczak. Podstawowy program funkcjonalny udało się wpisać w dwa moduły. Dodanie do nich od strony ogrodu części z dachem płaskim pozwoliło na stworzenie rozbudowanej strefy sypialnianej gospodarzy i lepsze doświetlenie wnętrza domu.

Przeszklenie na całej ścianie sypialni, garderoby oraz większej części kuchni i jadalni ma blisko 19 metrów długości
fot. Maciej LulkoMateria na dom
– Pierwotnie rozważaliśmy z architektem wykończenie całego jednego modułu bryły drewnem, jednak w końcu zdecydowaliśmy się na klinkier – szlachetny, trwały i typowy dla architektury starego Oporowa – opowiada pan Jacek. Zgodnie ze współczesnymi trendami ujednolicone nim zostały dach i elewacje. Projektant postanowił przy tym wykorzystać cegłę o wydłużonym kształcie – taką, która jest blisko dwukrotnie dłuższa od tradycyjnej (ma 51 cm) i o połowę od niej niższa (5,6 cm). Przez taki kształt klinkierowych elementów utworzony przez nie wzór staje się subtelny i wyszukany. – Wybrany przeze mnie kształt cegieł był powszechnie stosowany w starożytnym Rzymie. Potem przez wymogi procesu produkcyjnego wymiary zostały zmienione. Na szczęście teraz, gdy technologia się rozwinęła, można powrócić do dawnego wzorca – stwierdza architekt.
Aby dach prezentował się identycznie jak fasada, zdecydował się wykorzystać kształtkę dachową. Co ciekawe sposób wykończenia dachu klinkierem to rozwiązanie prototypowe. Woda z połaci jest odprowadzana pod kształtkami, które nachodzą na siebie, ale jest też między nimi dwumilimetrowy odstęp, dlatego umieszczono pod nimi membranę EPDM. Woda jest odprowadzana do rynien ukrytych. – Prototyp zawsze musi zakładać znacznie lepsze zabezpieczenia niż przetestowane rozwiązania. Dlatego oprócz warstw izolujących jeszcze zaizolowano masą uszczelniającą miejsca, w których są wkręty łączące elementy podkonstrukcji – stwierdza Igor Kaźmierczak. Prototypowa jest również budowa dachu drugiego modułu. Podobnie jak ściany pokrywa go płyta włóknocementowa wzmocniona włóknem szklanym, która została ułożona na stelażu aluminiowym. – Stelaż aluminiowy gwarantuje precyzyjne mocowanie płyt i późniejsze idealne wygładzenie powierzchni. Oczywiście po dubeltowym ułożeniu siatki z klejem z przesunięciem na łączeniach. Wszystko to wieńczy powłoka tynkarska z tzw. efektem lotosu, czyli tynk o strukturze molekularnej, który się sam czyści – opowiada architekt. Przyznaje też, że zanim zastosował tynk molekularny, pojechał zobaczyć, jak nowoczesna technologia prezentuje się po pewnym czasie w rzeczywistości. Co ciekawe, inwestor zrobił tak samo.
Jesteśmy tradycjonalistami?
Oba prototypowe dachy sprawdziły się w praktyce – bez najmniejszego uszczerbku przeszły największe nawałnice. Nieco zaskakująco w zestawieniu z wykorzystaniem prototypowych rozwiązań brzmią słowa architekta opisujące pracownię: – Lubimy tradycyjne rozwiązania techniczne, które są sprawdzone i niezawodne, rzadziej nowinki techniczne, ponieważ ciężko jest im konkurować ze sprawdzonymi technologiami. Poza tym zdecydowanie nie konkurują ceną. Tak więc wyższe koszty często nie gwarantują lepszych parametrów – mówi Igor Kaźmierczak. To jednak tylko pozorny dysonans, po prostu pracownia nie rezygnuje z powszechnie stosowanych rozwiązań wtedy, gdy nie jest to konieczne. W tym domu standardowe są fundamenty (z bloczków betonowych), ściany konstrukcyjne (z ceramiki poryzowanej) czy konstrukcja dachu skośnego (drewniana krokwiowa). Ale już za standardową trudno uznać konstrukcję stalową zadaszenia podjazdu – na całej długości części parterowej, i jej wysięg 3,5 m, który nie wymaga żadnych podpór. W domu zastosowano też niestosowane powszechnie stropy filigranowe monolityczne żelbetowe. – Uważam, że w przypadku domów, w których elastyczność rzutu jest bardzo ważna, taki strop powinien się stać standardem, bo dzięki niemu można zrezygnować z dodatkowego podparcia. Ściany działowe są tam, gdzie powinny być przegrody akustyczne i wizualne – tłumaczy architekt.

Oba kontrastujące ze sobą skośne dachy – jeden wykończony kształtkami klinkieru – drugi tynkiem mają prototypowe budowy. Szczeliny poziome w połaciach kryją indywidualnie zaprojektowane rynny
fot. Maciej LulkoWażne decyzje
Za jedną z ważniejszych decyzji inwestorzy uznają tę o użyciu klinkieru do wykończenia dachu i elewacji na części bryły. - W trakcie budowy pojawiły się oczywiście rozważania na temat podmiany materiałów elewacyjnych na tańsze rozwiązania, niemniej jednak zdawaliśmy sobie sprawę, iż taka zmiana będzie rzutowała na końcowy wygląd budynku. Był to etap oswajania się z cenami i powolnego ich akceptowania – przyznaje inwestor. Teraz są zadowoleni, że nie wybrali innego materiału, ale szlachetny i trwały klinkier wpisany w tradycję dzielnicy. Oszczędności próbowali szukać gdzie indziej, na przykład w wyborze firm wykonawczych. - Rozbieżności w wycenach poszczególnych prac były ogromne. Do dziś pamiętam ofertę jednej z firm, której wycena dotyczyła montażu kilku już gotowych elementów betonowych ogrodzenia. Wynosiła około 30 tys. zł, a ostatecznie te same prace wykonała inna ekipa za 7,5 tys. zł. Różnic takich mógłbym przytoczyć znacznie więcej – opowiada inwestor. Poleca przyszłym budującym, przed wybraniem firm wykonawczych, zebranie kilku ofert i oczywiście życzy cierpliwości i wytrwałości.
Przestrzeń do podziału
– Wewnętrzna przestrzeń domu wciąż nas urzeka – mówi pan Jacek. Wprawdzie wymieniając podstawowe założenia jej podziału, można byłoby się ograniczyć do wyliczenia podstawowych funkcjonalnych stref typowych dla współczesnych domów – wejściowej, technicznej, dziennej i prywatnej/nocnej – jednak o tym, jak nieszablonowa jest przestrzeń tego domu, dowiemy się dopiero, analizując poszczególne strefy. I tak strefa wejściowa została podzielona na dwie wyraźne części – nazywaną „garażową” (choć nie ma garażu) i reprezentacyjną. Droga przez drzwi przy podjeździe prowadzi przez pomieszczenie gospodarcze, które może pełnić funkcje magazynowe. Natomiast przy głównym wejściu jest spiżarnia. Te dwie drogi, frontowa i „garażowa”, spotykają się wewnątrz w pobliżu kuchni. Stąd blisko zarówno do pomieszczeń zaplecza technicznego domu, jak i otwartej strefy dziennej – salonu połączonego z jadalnią. Kolejna ważna strefa dolnej kondygnacji to prywatna część gospodarzy, która wchodzi w głąb działki. O tym, jak jest istotna, świadczy choćby jej powierzchnia – aż 56,3 m2 – tylko o niespełna 7 m2 mniej, niż ma wspólna strefa dzienna. Otwarta przestrzeń strefy nocnej została jedynie podzielona lekkimi ściankami, by wyodrębnić łazienkę i garderobę. Rozsuwane drzwi między funkcjonalnymi częściami pozwalają na otwieranie przestrzeni. – Udało nam się zrealizować funkcjonalnie ciekawą koncepcję – master bedroom z centralnie zlokalizowaną, przeszkloną „kostką”, w której są WC oraz prysznic. Dzięki zastosowaniu w tej strefie przesuwnych ścian podkreśliliśmy płynne przenikanie całej wewnętrznej przestrzeni z ogrodem – mówi Piotr Szefler z pracowni razoo-architekci. Wspomniane przenikanie staje się wręcz spektakularne za sprawą wielkiego tarasowego przeszklenia, takiego samego jak w strefie dziennej. Co ważne, każda z tych stref gwarantuje domownikom widok innej części ogrodu. Strefa prywatna dzieci mieści się na górnej kondygnacji. – Pokoje naszych dwóch pociech stanowią niemal lustrzane odbicia, aby nie dochodziło do kłótni i żadna z dziewczynek nie czuła się pokrzywdzona. Dodatkowo do każdej przynależy łazienka i wspólna garderoba. Urozmaiceniem, które dziewczynki pokochały, są domki na antresoli, gdzie urządzają sobie „imprezki” – mówi pan Jacek.
Gra w kolory, faktury, światło
Wyrazisty kontrast kompozycji zewnętrznej bryły wewnątrz łagodnieje – barwy stają się nieoczywiste. Ważna staje się gra świateł i wydobywane przez nią faktury. Pracownia razoo-architekci tworząc aranżację, w przemyślany sposób wykorzystała to, co dał projekt architektoniczny – blisko 19 metrów długości przeszklenia obecnego nie tylko w strefie dziennej i sypialni, ale także w łazience i garderobie na parterze. Co ważne, szklane ściany są niemal całkowicie przezroczyste, bo rozsuwane skrzydła są wąskoprofilowe (ramy mają zaledwie 2 cm szerokości). Dodatkowo górne i dolne zostały ukryte między posadzką a sufitem podwieszanym. – Wykorzystaliśmy penetrujące wnętrza światło do wydobycia charakteru zastosowanych materiałów. Sposób ich postrzegania zależy od zmiennych warunków oświetlenia zarówno w cyklu dobowym, jak i rocznym – mówi Piotr Szefler. Takie świetlne przemiany przechodzą głęboko szczotkowany i patynowany obłóg dębowy na meblach kuchennych, ściana w sypialni i autorskie panele Smart Home; mosiądz patynowany w kuchni; łazienkowe ręcznie wypalane i szkliwione płytki graficzne o nierównych powierzchniach czy stanowiący doskonałe tło stiuk betonowy na suficie. To właśnie ich przemiany sprawiają, że przestrzeń domowa staje się nietuzinkowa i intrygująca.

Brak okien na całej frontowej elewacji rekompensuje wyważona kompozycja z materiałów wykończeniowych o kontrastujących fakturach. Wieczorem podświetlenie wydobywa ich różnorodność. Ogrodzenie podobnie jak dom nie jest typowe. Jego część to nie tzw. płot, ale zieleń. Tylko tam, gdzie są miejsca newralgiczne: wjazd, wejście, śmietnik, pojawia się konstrukcja z betonu. Brama i furtka nawiązują do drewnianego detalu na elewacji. Projekt ogrodzenia to wspólne dzieło architekta i inwestora
fot. Maciej LulkoOsnowa
Mówią, że sukces ma wielu ojców. Tym razem inwestor wskazuje na architekta, a architekt na inwestora, który był zaangażowany w projekt, a potem w prace budowlane. Dowodem jest choćby ponad 30 ekip wykonawczych, które przewinęły się przez budowę. Pan Jacek skrupulatnie wyszukiwał najlepszych fachowców do poszczególnych robót. I tu koło się zamyka – powracamy do architekta, którego inwestorzy szukali tak samo skrupulatnie – przez wiele miesięcy. Znaleźli takiego na miarę swoich inwestorskich marzeń, który nie chciał się ograniczać do powielania starych rozwiązań. Wsłuchując się w klimat miejsca, poszukał tych, które szanują zastany kontekst, ale jednocześnie wnoszą do niego coś oryginalnego i teraźniejszego. I tak oto na tradycyjnej osnowie została zbudowana nowa architektoniczna rzeczywistość, a dom „przełamany” stał się „przełomowym”.