Czarne bryły ze Śląska
Wbrew pozorom dwa czarne strzeliste wielościany to dom jednorodzinny, a nie oryginalna bryła muzeum sztuki nowoczesnej.
Tym, co decyduje o wyjątkowości domu, jest jego geometryczna forma, która inaczej prezentuje się z każdej strony – od ulicy, z boku i od ogrodu. Frontowa, zachodnia elewacja sugeruje, że budynek jest parterowy i mniejszy niż w rzeczywistości. Przechodzień widzi dwie czarne bryły spięte przeszklonym łącznikiem. Są zwarte, zamknięte, chronią prywatność mieszkańców. Nawet wąski, nisko umieszczony pas szkła osadzony w metalowej ramie nie wygląda jak okno, raczej jak dyskretna ozdoba geometrycznej kompozycji.
Obie części budynku mają podobną wysokość oraz jednolite grafitowe elewacje i dachy. A jednak to, co widzą stojący przy bramie, to zaledwie przysłowiowy wierzchołek góry lodowej.
Element zaskoczenia
Krostoszowice koło Wodzisławia Śląskiego to niewielka miejscowość przecięta wpół Autostradą Bursztynową, znaną też pod bardziej prozaiczną nazwą A1. Od południowej granicy kraju wieś dzieli raptem kilkanaście kilometrów. Przez Bramę Morawską napływa ciepłe powietrze, więc w przydomowych ogródkach dobrze sobie radzą rododendrony i winorośl. Poza tym próżno jednak szukać w Krostoszowicach egzotyki. Tym większe wrażenie robi budynek na obrzeżach wioski ukończony w 2016 r. Dwie czarne bryły ze szklanym łącznikiem kojarzą się raczej z nowoczesną instalacją niż z prywatnym domem. Większość okolicznych budynków ma otynkowane ściany w kolorze piaskowym albo brązowym. Na ich tle strzeliste bryły wykończone czarnym łupkiem zaskakują. Kontrastują z tradycyjną zabudową – w okolicy najwięcej jest domów z lat 60. i 70. XX w. Zachowały się też starsze, przedwojenne zabudowania.
Projekt
Pani Anna i pan Grzegorz powierzyli przygotowanie projektu pracowni RS+ założonej przez Roberta Skitka. Architekci stworzyli pięć różnych koncepcji, z których para inwestorów wybrała najoryginalniejszą, odrzucając bardziej tradycyjne wille i projekt domu-stodoły. Projekt podzielił krewnych i znajomych – nie tylko tych mieszkających w okolicy. Wielu osobom wybrany pomysł wydawał się zbyt śmiały.
Dla projektantów punktem odniesienia dla kształtu domu był miejscowy pagórkowaty krajobraz, a nie chaotyczna zabudowa miejscowości. Materiał wykańczający dach i elewacje miał być ważnym dopełnieniem architektury. Dlatego mimo wysokich kosztów inwestorzy zdecydowali się na zaproponowany przez projektanta łupek. Prace projektowe i przygotowania trwały rok.
Bryły na zboczu
Działka o powierzchni około 10 000 m2 ma kształt nieregularnego czworoboku. Jest usytuowana na pagórku, ze znacznym spadkiem w kierunku wschodnim. Budynek stanął w najwyżej położonej części, przy drodze, w północno-zachodnim narożniku. Jest częściowo zagłębiony w zboczu. Wykop sięgał prawie 4 m w głąb gruntu. Przechodnie są przekonani, że dom jest parterowy.
Od strony ogrodu – tam, gdzie opada zbocze – lepiej można ocenić rozmiary budynku. W rzeczywistości jest dwukondygnacyjny. Z tej perspektywy architektura ma też znacznie bardziej ekspresyjną, otwartą formę. Z czarnymi ścianami kontrastują poziome linie i jasny kolor górnego tarasu. Pas dzieli elewację horyzontalnie na dwie części, natomiast głębokie wcięcie dolnego tarasu, duże przeszklenia oraz zestawienia różnych materiałów dają grę światłocienia.
Także wrażenie, że budynek ma dach jednospadowy, jest mylne. Dachy przykrywające obie bryły są dwuspadowe, tyle że kalenica przebiega po przekątnej, dzieląc połacie na trójkąty. To rozwiązanie daje nietypową, efektowną formę, a przy tym jest formalnie zgodne z warunkami miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, który podobnie jak w wielu innych gminach wymusza budowę dachu spadzistego, określa też maksymalny i minimalny kąt nachylenia połaci (w tym przypadku 20-45o, dach miał być dwuspadowy, symetryczny).
Z boku dom prezentuje się jeszcze inaczej – jak nowoczesna instalacja. Dwa bloki skalne o strzelistej geometrycznej formie są spięte jasną betonową ramą. Urozmaiceniem kosmicznej kompozycji jest ciąg łączących tarasy wspornikowych schodów, które na tle dużych płaszczyzn betonu i kamienia wydają się lekkie jak papierowa harmonijka. Projektanci zadbali o to, by geometryczna forma architektury pozostała czysta. Nie ma okapu ani rynien. Nic nie odciąga uwagi od wyrazistych form i surowej faktury łupku.
Odchudzanie konstrukcji
Najwięcej kłopotów sprawiła konstrukcja. Mało brakowało, by przez nią inwestorzy zrezygnowali z budowy. Pierwotna koncepcja przewidywała budowę ścian ze zbrojonego betonu. Gdy doszło do wyceny, inwestorzy wycofali się z tej decyzji. Projekt trafił w ręce innego konstruktora. W nowej wersji znaczną część budynku wzniesiono z silikatów. Pozostały żelbetowy taras i ściany oporowe, które go podpierają. Konstrukcja dachu jest drewniana wzmocniona elementami stalowymi.
Przewroty wewnętrzne
Ponieważ budynek miał być usytuowany na zboczu, projektanci zdecydowali się na nietypowy podział wnętrza. W większości domów strefa prywatna znajduje się na piętrze, nad salonem. Architekci odwrócili ten schemat, umieszczając część dzienną powyżej nocnej. W efekcie rozwiązanie wymuszone przez ukształtowanie terenu doprowadziło do typowej sytuacji – reprezentacyjna część dzienna jest blisko głównego wejścia.
Z przeszklonego łącznika wchodzi się do reprezentacyjnej części domu, a mianowicie salonu połączonego z jadalnią i kuchnią. Przestronna strefa dzienna została otwarta po sam dach. W najwyższym punkcie sufit dzieli od podłogi przeszło 7 m. Wysokość salonu umożliwiła zbudowanie antresoli na białym prostopadłościanie, w którym ukryto spiżarnię, gabinet oraz toaletę. Obniżona część miała stać się zacisznym kątem, w którym w leniwy wieczór można usiąść z książką i kieliszkiem wina. Na razie te pomysły pozostają w sferze niezobowiązujących rozmów, bo dodatkowa przestrzeń nie jest domownikom szczególnie potrzebna. Z części dziennej prowadzą schody w dół do strefy prywatnej domu, z której gospodarze mają wygodne wyjście do ogrodu.
Między dolną kondygnacją a rozległą powierzchnią ogrodu jest dolny, w pełni zadaszony taras. To swoista strefa przejściowa. Użytkownicy chwalą ją sobie szczególnie latem. Na rozstawionych w cieniu fotelach można przeczekać południowy upał. Gdyby nie taras, byłby on bardzo uciążliwy, bo działka nie jest jeszcze zadrzewiona. W tej części domu zostały wyeksponowane betonowe ściany. Ich ozdobą jest rysunek odciśniętych desek szalunkowych. Nawierzchnia tarasu została wyłożona drewnem modrzewia syberyjskiego. Na razie ma jeszcze ciepły miodowy kolor. Gospodarze czekają, aż pod wpływem słońca i deszczu zszarzeje, by lepiej pasowało do elewacji. Przez kilka pierwszych sezonów nie zamierzają konserwować drewna, żeby szybciej zmieniło barwę. Część dolnej kondygnacji ulokowano w zagłębieniu zbocza pagórka. Zimą w dolnej części domu są 20-22°C, latem również nie jest tam cieplej. Znacznie bardziej nagrzewa się salon, dlatego jest klimatyzowany.
Schody prowadzące z górnego poziomu na dolny kończą się niemal przy wyjściu na taras. Na dolnej kondygnacji są dwa pokoje, sypialnia główna z garderobą, łazienka, pomieszczenie techniczne oraz bulderownia, czyli sala do ćwiczeń wspinaczkowych bez asekuracji.
Wyczytane z planu
Mimo iż dom to dwie bryły przykryte oddzielnymi dachami, plany wnętrz zdają się stanowić zwartą całość. Strefa nocna (częściowo zagłębiona w zboczu) została rozciągnięta na dwie części budynku. Dopiero nad nią podział funkcjonalny na dwie bryły jest czytelny – w większej jest strefa dzienna, w mniejszej garaż. Spaja je dość duży łącznik. W tym domu bardzo ważne są dwa tarasy – dolny, bezpośrednio łączący się z ogrodem i powtarzający kształt dolnego tarasu, oraz górny, usytuowany tuż nad nim, przy strefie dziennej.
Plany domu
Czerń, biel i drewno
Dom jest z zewnątrz czarny, przepasany „wstęgą” jasnoszarego betonu. Wewnątrz też jest oszczędny kolorystycznie. Czerń pojawia się tu jedynie na wybranych ścianach i dodatkach po to, by stworzyć klamrę łączącą to, co na zewnątrz, z wewnętrzną kompozycją. Ustępuje miejsca bieli, barwie drewna i jasnej szarości, przez kontrast wydobywając lekkość domowej przestrzeni. Ta kolorystyczna wstrzemięźliwość podkreśla nowoczesną architekturę domu. O naturalności aranżacji przesądza jesionowe drewno, z którego są zrobione podłogi, schody, antresola i którym są wykończone niektóre ściany. Dekoracyjny układ słojów jest starannie dobrany. Gospodarze dopilnowali tego osobiście.
Tu na razie jest...
Na razie za oknami domu znajduje się rozległy trawnik. Tylko pas na obrzeżach został przeznaczony na ekologiczny warzywnik. W ostatnim roku z nową bryłą domu sąsiadowały rzędy główek kapusty, zagony buraków i ziemniaków. Przy grządkach wyznaczono też miejsce na kompostownik. Po każdym koszeniu trafiają do niego całe góry ściętej trawy. Ten na wpół gospodarczy, na wpół pusty ogród jest tylko etapem przejściowym. Gospodarze mają już projekt przyszłej zieleni. Granice posesji już obsadzono żywopłotem z grabów, bo jako miejscowy gatunek dobrze komponuje się z naturalnym sąsiedztwem działki. W najniżej położonej części ogrodu mają być posadzone brzozy. Obok nich wyznaczono miejsce na mały plac zabaw. Od strony wsi osłoną dla domu ma się stać sad z różnymi odmianami drzew owocowych. Część działki jest przeznaczona na duży trawnik, miejsce do zabawy. Plan przewiduje też założenie kącika z ozdobnymi odmianami traw. Wszystko to w głębi ogrodu. Przedogródek od strony ulicy będzie urządzony oszczędnie. Rośliny są więc dobierane tak, by nie konkurowały z bryłą domu. Od frontu poza gładkim trawnikiem ma rosnąć jedno starannie wybrane drzewo, być może lipa.
Miną lata, zanim ogród osiągnie wymarzony przez gospodarzy wygląd. Za to dom jest już gotowy. Właściciele nie spieszą się z urządzaniem wolnych powierzchni. Dzięki nim wnętrze wydaje się jeszcze bardziej przestrzenne. Doceniają je nawet ci krewni i znajomi, którym bryła budynku wciąż wydaje się zbyt ekscentryczna.
O tym, że taka jest w rzeczywistości, świadczy choćby to, że dom zagrał kalifornijską willę w nowym filmie Lecha Majewskiego z udziałem Johna Malkovicha, Josha Hartnetta i Johna Rhysa-Daviesa. A jednak mimo hollywoodzkiego towarzystwa filmowy epizod wcale nie jest tu najciekawszy – przegrywa z architekturą.
W tej historii najważniejsze jednak jest to, że gospodarze są ze swojego domu bardzo zadowoleni.
Ważna decyzja
Dom nie wyglądałby tak monumentalnie, gdyby inwestorzy zdecydowali się na mniej nietypowe pokrycie. Płytki z ciemnoszarego, niemal czarnego łupku zostały ułożone na ścianach i połaciach dachu. Jest bardzo trwały – odporny na zmienne warunki atmosferyczne i uszkodzenia mechaniczne. Niestety, jest dość ciężki (1 m2 może ważyć blisko 40 kg), więc wymaga solidnej więźby. Jednak głównym mankamentem jest wysoki koszt pokrycia dachu łupkiem (ze względu na pracochłonność). W dodatku o fachowego wykonawcę trudniej niż w przypadku dachówki czy blachy. Szukając dobrego specjalisty, inwestorzy napisali do kilku dekarzy. Dla wykonawcy tak duże prywatne zamówienie to wciąż rzadkość – powierzchnia pokryta łupkiem ma przeszło 500 m2.
Materiały z klimatem. Wstrzemięźliwe kolorystycznie
Dowodzą, że lepszy jest niedosyt niż przesyt. Dom prezentuje się pięknie w czerni, szarości, bieli i... w drewnie. (Opracowanie Anna Okołowska, ceny ze stycznia 2017 r., zawierają 23% VAT)
Zdjęcia Tomasz Zakrzewski
Projekt architekci Robert SkitekiJakub Zygmunt/RS+