Budować zamiast burzyć
Trzech lat pracy, oszczędności życia i pomysłowości trzeba było, by zmienić ciasny poniemiecki dom w wygodne miejsce do życia dla wielopokoleniowej rodziny, a jednocześnie zachować bryłę budynku niemal bez zmian.
Dziadkowie przeprowadzili się do Żagania po wojnie. W ich domu wychowała się mama, ja nauczyłam się chodzić. Zawsze czułam do tego miejsca sentyment i marzyłam, że wyremontuję dom tak, by zachował swoją duszę – podkreśla pani Kornelia. To dlatego wbrew namowom rodziców zrezygnowała z najprostszego rozwiązania. Zamiast wyburzyć wiekowy budynek, zdecydowała się na uciążliwą modernizację, samodzielnie określając jej zakres i cele.
Tu stało
Typowa dla regionu zagroda składała się z kilku połączonych budynków. Od strony drogi znajdował się niewielki dom, w głębi podwórza stodoła o takich samych rozmiarach i podobnej bryle. Łączył je ciąg parterowych zabudowań gospodarczych z oborą i gołębnikiem. Początkowo gospodarstwo należało do niemieckiego rzemieślnika wytwarzającego trumny, przez kolejnych kilkadziesiąt lat mieścił się w nim warsztat tokarski.
Sam skromny dom z początku lat 40. był ciasny, z jedną sypialnią, pokojem dziennym oraz kuchnią. Po wojnie dobudowana została niewielka łazienka z toaletą, to samo pomieszczenie służyło też jako pralnia. Rodzina mieszkała na ogrzewanym parterze, górna kondygnacja służyła jako gołębnik i składzik. Poddasze było podzielone przepierzeniami na kilka małych komórek.
Nowy plan
Dom miał wyglądać jak dawniej, ale przy tym być bardziej przestronny, funkcjonalny i lepiej dostosowany do potrzeb najstarszych członków rodziny. Inwestorzy nie chcieli zmieniać bryły budynku. Nie zamierzali też wykraczać poza obręb starych murów stojących tuż przy granicy działki – zbyt blisko, by można było uzyskać pozwolenie na rozbudowę. Z drugiej strony, użytkownicy oczekiwali powiększenia powierzchni mieszkalnej.
W tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem okazało się zaadaptowanie pomieszczeń gospodarczych do nowej funkcji.Postanowiono przekształcić w ten sposób oborę i stodołę. W tej ostatniej powstało niezależne mieszkanie. Podczas wakacji zatrzymują się w nim dzieci gospodarzy, na co dzień rozproszone po świecie. W nowym skrzydle urządzono jedno otwarte pomieszczenie. Nad salonem o powierzchni 33 m2 nie ma płaskiego sufitu, tylko skośne połacie dachu. Wysokość pomieszczenia umożliwiła urządzenie antresoli z małą sypialnią. Poniżej ulokowane są łazienka oraz aneks kuchenny.
W starym domu przearanżowano wnętrze. Usunięto ścianki wydzielające kuchnię. W nowym, otwartym planie jest ona połączona z dużym salonem w jedną strefę dzienną. Na poddaszu urządzono dwie dodatkowe sypialnie. Dom, dawniej dwuizbowy, ma teraz sześć pomieszczeń.
Obie mieszkalne części spina w całość przeszklony łącznik. Docelowo ma w nim być urządzony ogród zimowy. Światło wpada do niego od frontu i od góry, wnętrze jest więc wystarczająco jasne do tego celu.
Krok po kroku
Prace zaczęły się od wyburzania i naprawy dachu. Wymieniono pokrycie, zachowując starą więźbę. Następnie inwestorzy zajęli się osuszeniem budynku. Przedwojenna izolacja przeciwwilgociowa ograniczała się do grubej warstwy gliny otaczającej od zewnątrz fundamenty. Nic dziwnego, że nie spełniała już swojego zadania i jednym z najważniejszych zadań było osuszenie domu.
Problem pogłębiało jeszcze położenie budynku u stóp skarpy, spływająca woda zatrzymuje się właśnie na posesji. Niezbędny był więc nowy drenaż. Fundamenty stopniowo odkopano, naprawiono uszkodzenia i odgrzybiono. Następnie zabezpieczono przed wilgocią, używając między innymi dyspersyjnej masy asfaltowo-kauczukowej. Ta czasochłonna i kosztowna faza prac zajęła cały sezon, była jednak niezbędna. Dodatkowo ściany piwnicy pomalowano wapnem – to tradycyjna metoda przeciwdziałania rozwojowi grzybów. Powłoka jest odnawiana co rok.
Kolejnym etapem było ocieplenie domu. Dach przed stratami ciepła chroni warstwa wełny mineralnej gruba na 25 cm. Elewacje ocieplono styropianem o łącznej grubości 25 cm. Przed nałożeniem warstwy izolacyjnej trzeba było jeszcze naprawić liczne ubytki zaprawy i drobne spękania. Gospodarze żartują, że miały prawo się pojawić po kilkudziesięciu latach wstrząsów, na pobliskim poligonie regularnie odbywają się ćwiczenia.
Ze starego domu ciepło uciekało także przez podłogi, pod legarami była warstwa trzciny zmieszanej z wapnem. W ramach termomodernizacji ułożono warstwę styropianu posadzkowego grubości 20 cm i wykonano nowe wylewki.
We wnętrzach inwestorzy wyburzyli część ścianek działowych. Tylko z poddasza zrzucono sześć metrów sześciennych gruzu. Usunięcie przegród dało przestrzeń do dalszych prac i umożliwiło na przykład przebudowę schodów prowadzących na piętro.
Plany po przebudowie
Problem z oborą
Najbardziej kłopotliwe okazało się przebudowanie przylegającej do domu obory. Choć od lat nie mieszkały już w niej zwierzęta, cegły przesiąkły mierzwą. Amoniak i inne związki organiczne z obornika niszczą ściany.
Co gorsza, przez kilka lat w pomieszczeniu mógłby się wydobywać nieprzyjemny zapach. Przegrody trzeba było wyburzyć i postawić na nowo, tym razem ze współczesnej cegły dziurawki. Betonową posadzkę skuto, a grunt poniżej wybrano na głębokość metra. Aby wprowadzić do wnętrza więcej promieni słonecznych, w dachu nad środkiem pokoju umieszczono świetlik. W letnie dni można osłonić go zewnętrzną roletą zasilaną energią słoneczną. Przebicie okna w ścianie nie było możliwe, bo odległość do granicy działki jest zbyt mała.
Aneks kuchenny w skrzydle dla gości. Ozdobą wnętrza jest cegła sprowadzona przez inwestorów z Niemiec. Wprawdzie na miejscu dostępne są produkty wielu firm, ale projektantka szukała materiału o chłodnym, szaroróżowym odcieniu. Odpowiedni kolor znalazła dopiero, oglądając produkty wytwórni zza zachodniej granicy. Ceramiczną powierzchnię zaimpregnowano dla ochrony przed brudem i wilgocią
fot. Piotr MastalerzZimno-ciepło
Dom przez lata ogrzewany był kotłem opalanym zamiennie węglem, koksem albo drewnem. W trakcie modernizacji zainstalowano nowoczesny i czystszy kocioł gazowy. Przez znaczną część sezonu jako głównego źródła ciepła gospodarze używają kominka z płaszczem wodnym. W dawnej części mieszkalnej wymieniono grzejniki, w zaadaptowanej stodole ułożony został system ogrzewania podłogowego. Od nowa ułożono instalacje elektryczne.
Z domu ku żalowi babci zniknął stary piec kaflowy, ale dzięki temu przybyło miejsca w kuchni.
Marsylka na Śląsku
Nie wszystkie pomysły udało się zrealizować. Pani Kornelia marzyła o pokryciu połaci oryginalną dachówką sprzed wieku. Wypalone w pobliskim zakładzie dachówki sprzed kilkudziesięciu lat wciąż były w dobrym stanie. Po pracochłonnym wyczyszczeniu – siłami rodziny – w większości nadawały się do powtórnego wykorzystania. Nie udało się odzyskać tylko tych, które dawny dekarz ułożył na betonowym podkładzie. Odnowionych dachówek z Gozdnicy było jednak zbyt mało na cały dach. Próby znalezienia podobnych spełzły na niczym. Wprawdzie na rynku wtórnym można trafić na dachówki z rozbieranych budynków, ale ofert nie ma zbyt wiele. Inwestorom trudno też było trafić na partię w odpowiednim kolorze. Ostatecznie odzyskany materiał wystawiono na sprzedaż, a połacie pokryto nowymi dachówkami, zachowując jednak pierwotny wzór.
Bez barier
Dla inwestorów ważne było zlikwidowanie barier w wielopokoleniowym domu. Starość, choroba, wypadek mogą ograniczyć sprawność każdej osoby. Wysokie progi, wąskie otwory drzwiowe czy schody nie zawsze są niezbędne. Pani Kornelia wykorzystała remont, by zmniejszyć liczbę takich przeszkód. Prysznic w łazience nie ma brodzika – z natrysku może w razie konieczności skorzystać osoba na wózku. Na tafli szkła wydzielającej kabinę zamontowano wieszak, żeby była lepiej widoczna.
Barwy tradycji
Dobór barw wynika z miejscowej tradycji. Najważniejsze jest zestawienie neutralnej bieli ścian z czerwonobrązowym odcieniem wypalonej gliny. Miejscowy klimat jest ciepły i wilgotny, zacienione elewacje szybko pokrywają się zielonkawym nalotem glonów i grzybów. Dla uzyskania trwałego efektu konieczne było więc zastosowanie tynku krzemianowego i farby z dodatkiem biocydów.
Zestaw uzupełniają antracytowo czarne dodatki. W przyszłości wygląd elewacji ma się jeszcze bardziej zbliżyć do wzoru sprzed kilkudziesięciu lat dzięki zamontowaniu seledynowych okiennic.
Wnętrze ma podobną kolorystykę jak elewacja. Na białym tle wyeksponowano naturalne drewno, odsłaniając więźbę. W dawnej stodole posadzka wykonana jest z płytek gresowych o długości 150 cm. Inwestorom zależało, by wymiarami i fakturą przypominały deski. Ułożenie podłogi z prawdziwego drewna nie wchodziło w grę, bo ten materiał zmniejszyłby sprawność ogrzewania podłogowego. W dodatku parkiet wymaga pielęgnacji, tymczasem jednym z celów remontu było ułatwienie życia mieszkańcom i ograniczenie prac konserwacyjnych do minimum.
Reprezentacyjną funkcję strefy wejściowej zaznaczono też wyrazistym wzorem posadzki, według projektantki wzorowanej na dworskich kaflach z okolicy.
Okiem inwestora
Pani Kornelia Shehadie z rodziną przebudowała poniemiecką zagrodę i zmieniła ją w wielo-pokoleniowy dom
Najbardziej zadowoleni jesteśmy z…
Tego, jak wygodnie mieszka się w przebudowanym domu. Latem jest w nim przyjemnie chłodno, zimą ciepło. Rachunki za ogrzewanie są mniejsze niż wtedy, gdy dom był opalany węglem, a nakład codziennej pracy jest nieporównanie mniejszy niż dawniej. Najbardziej cieszy nas, że udało się połączyć sprzeczne cele. Nie zmieniliśmy wyglądu domu, a jest w nim teraz miejsce dla całej rodziny.
Największy problem sprawił…
Podział prac między kilka ekip. Spóźnienie nierzetelnego „fachowca” sprawiło, że następny nie mógł zacząć pracy, wszyscy wchodzili sobie w drogę. A przy tym rozmyła się odpowiedzialność za błędy. Kiedy okazało się, że woda w kabinie prysznicowej nie spływa, wykonawca wylewki i glazurnik zrzucali winę na siebie nawzajem.
Innym inwestorom radzimy…
Żeby się nie spieszyli. Choć to jedna z takich rad, które trudno zaakceptować. Długi remont męczy i komplikuje życie. Jest też drogi, bo poważniejsze prace zmuszają do przeprowadzenia się na jakiś czas do innego lokum. Ale przekonaliśmy się, że warto poczekać na dobrych, sprawdzonych wykonawców, a remont przeprowadzić kompleksowo – tak aby w kolejnych latach nie trzeba było robić poprawek. Im dokładniej przygotowany projekt, tym mniej decyzji podejmowanych w ostatniej chwili.
Więcej niż remont
Plany inwestorów od początku wykraczały poza odnowienie domu. W głębi obszernej działki zachowały się stare drzewa owocowe, sadzone jeszcze przez niemieckich właścicieli. Po kilkudziesięciu latach niemal nie dają już plonu, udało się jednak zaszczepić je na nowych sadzonkach, a dzięki pomocy specjalistów nawet odkryć nazwy odmian. Za kilka lat dom znów będzie otoczony sadem z odmianami o tak wdzięcznych nazwach jak Rarytas Śląski czy Piękna z Herrnhut.
Zadbano też o drobiazgi. Parcela zawsze otoczona była płotem, więc i obecnie od frontu osłaniają ją drewniane sztachety. Nie ma za to bramy.
Z równą pieczołowitością inwestorzy potraktowali także wystrój wnętrza. Zachowane meble dziadków odnowiono. W serwantce z połowy ubiegłego wieku lśnią kieliszki i karafki ułożone dokładnie tak jak na zdjęciu z rodzinnego albumu.
Zrób to sam
Przez cały czas w budynku mieszkał jeden z członków rodziny. W miarę postępu prac przenosił się on z jednego pomieszczenia do drugiego. Inwestorzy byli też zaangażowani w kolejne etapy prac, zajęli się między innymi wyburzaniem, czyszczeniem drewnianych belek, wymianą instalacji elektrycznej. Wybór metody gospodarczej wynikał po części z oszczędności, ale także z problemów ze znalezieniem fachowych wykonawców. Jak podkreślają inwestorzy, to typowa sytuacja w miejscowościach położonych blisko zachodniej granicy. Różnica warunków wciąż kusi zawodowców raczej do wyjazdu niż szukania zamówień na miejscu.
Zanim zamieszkali
Zakres prac był bardzo szeroki i zróżnicowany w zależności od tego, jakiej części dawnej zagrody dotyczył
Najpierw w budynku mieszkalnym trzeba było sprawdzić stan więźby
fot. z prywatnego archiwumNowa droga
Rozproszeni po świecie członkowie rodziny mają miejsce, do którego chętnie wracają. Dla pani Kornelii przebudowa domu dziadków była spełnieniem marzenia. Okazała się jednak także nowym początkiem. Budynek przyciągał uwagę, po zakończeniu prac do inwestorki zaczęły się zgłaszać kolejne osoby z prośbą o pomoc w aranżacji wnętrza, a zamiłowanie zmieniło się w nową profesję.
Remont Roku 2018
Trwa kolejna edycja konkursu Remont Roku 2018! Pochwal się swoim remontem lub planami z nim związanymi i wygraj atrakcyjne nagrody. Na zgłoszenia czekamy do 15 grudnia 2018 roku! W każdym z 6 etapów Konkursu przyznane zostaną nominacje do nagrody głównej, które również nagrodzimy! Zapraszamy do remontowej zabawy!
Zdjęcia Piotr Mastalerz
Projekt techniczny inżynier konstruktor Krzysztof Jasiński Koncepcja przebudowy Kornelia Shehadie