Nowe przepisy o obronie koniecznej
Jakie mamy prawa, broniąc własnego domu
Czy powiedzenie „mój dom – moja twierdza” jest zgodne z prawdą? Komu możemy zabronić wejścia na naszą posesję, a komu nie? Jak nie przesadzić z reakcją obronną?
Warto wiedzieć, że już samo naruszenie miru domowego stanowi przestępstwo. Ponadto prawo karne zezwala nam bronić się przed intruzami, ale jednocześnie wyznacza granice tej obrony. Obrona własnego domu lub mieszkania jest jednak traktowana w szczególny sposób w nowym, obowiązującym od początku 2018 r., przepisie Kodeksu karnego.
Kiedy dochodzi do naruszenia miru domowego
Przez pojęcie miru domowego należy rozumieć prawo niezakłóconego korzystania z domu, mieszkania, lokalu lub ogrodzonego terenu. Właściciel nieruchomości jest więc uprawniony do decydowania o tym, jakie osoby postronne, kiedy i na jakich warunkach mogą przebywać na jej terenie. Oprócz właściciela takie prawo przysługuje użytkownikom domu, mieszkania bądź terenu, a także osobom, które choćby chwilowo są upoważnione do dysponowania prawem dostępu do tych miejsc. Może to być na przykład sąsiadka, która na naszą prośbę pilnuje naszego domu, gdy jesteśmy na urlopie, czyli sprawuje tak zwaną pieczę nad domem i posesją pod naszą nieobecność.
Naruszenie miru domowego jest – zgodnie z art. 193 k.k. – przestępstwem przeciwko wolności. Może ono polegać na wdarciu się na teren cudzej nieruchomości lub nieopuszczeniu jej wbrew żądaniu właściciela (bądź osoby, która ma prawo do dysponowania nieruchomością).
Wdarcie się na teren nieruchomości. Takim działaniem będą wszelkie formy przedostania się (wejścia) do cudzego zamkniętego mieszkania albo innego pomieszczenia chronionego „mirem domowym” wbrew wyraźnej woli jego dysponenta (patrz wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach z 26 kwietnia 2007 r., sygnatura akt II AKa 47/07). Za wdarcie uznamy zatem wejście na teren cudzej nieruchomości nie tylko przy użyciu przemocy (na przykład kiedy ktoś odepchnie siłą właściciela, wyważy drzwi lub dostanie się do domu wbrew protestom osoby uprawnionej), ale również bez użycia siły (gdy ktoś wejdzie przez uszkodzony fragment płotu albo nawet przez drzwi czy furtkę, udając inną osobę, na przykład kuriera). Nie chodzi tu więc tylko o pokonanie przeszkody fizycznej, lecz również pogwałcenie czyjejś woli. Ta wola może się wyrażać przez zamknięcie drzwi lub furtki, nie musi być wypowiedziana wprost.
Co ważne, aby uznać, że doszło do wdarcia się na nieruchomość, jej teren musi być ogrodzony. Potwierdza to postanowienie Sądu Najwyższego – Izby Karnej z 9 lipca 2013 r. (sygnatura akt III KK 73/13), w którym stwierdzono, że warunkiem karalności na podstawie art. 193 Kodeksu karnego jest ogrodzenie terenu (posiadłości, działki) parkanem, murem, sztachetami, płotem, drutem kolczastym itp., gdyż ogrodzenie wskazuje na to, że właściciel lub posiadacz nie życzy sobie wstępu osób trzecich. Nie wystarczy, że teren działki jest oddzielony od ulicy rowem. Sąd podkreślił, że przy rozpatrywaniu przestępstwa naruszenia miru domowego nie można ograniczać się do „intencji grodzenia”, bez odniesienia do faktu, czy ogrodzenie to istnieje. Oznaczałoby to bowiem, że przestępstwo to mogłoby zostać popełnione również w sytuacji, w której właściciel oznaczyłby teren znakami granicznymi i tablicami „zakaz wstępu”, bez żadnego ogrodzenia, w ten sposób wyrażając swoją wolę. Taka wykładnia byłaby sprzeczna z literalnym brzmieniem przepisu art. 193 k.k.
Nieopuszczenie nieruchomości. Druga forma naruszenia miru domowego polega na zaniechaniu, z którym mamy do czynienia w sytuacji, gdy sprawca znalazł się na danym terenie legalnie, ale później stał się osobą niepożądaną i mimo żądania osoby uprawnionej nie opuszcza nieruchomości. Może więc to być nawet znajomy czy członek rodziny zaproszony jako gość na spotkanie, którego zachowanie przestanie nam się podobać i w związku z tym poprosimy go o wyjście. Ważne jest, że żądanie opuszczenia nieruchomości musi być stanowcze i wyraźne, a nie tylko dorozumiane. Dopiero wówczas zachowanie osoby, do której bezskutecznie skierowano takie żądanie, stanie się bezprawne.
Jaka kara. Sprawcy naruszenia miru domowego grozi kara grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
Kto ma prawo naruszyć nasz mir domowy
W pewnych sytuacjach powinniśmy wpuścić do domu określone osoby trzecie. Kiedy jest to naszym obowiązkiem, a kiedy mamy wybór w tej kwestii?
Funkcjonariusze policji. Mamy obowiązek wpuścić funkcjonariuszy, którzy zamierzają dokonać przeszukania w celu: wykrycia, zatrzymania albo przymusowego doprowadzenia osoby podejrzanej bądź znalezienia rzeczy mogących stanowić dowód w sprawie lub podlegających zajęciu w postępowaniu karnym, lecz pod warunkiem że okażą nam stosowne postanowienie sądu bądź prokuratora (nakaz). Przeszukanie zawsze musi odbywać się przy udziale świadka, którym może być na przykład inny funkcjonariusz albo poproszony przez nas sąsiad. Do przeszukania może dojść między godziną 6.00 a 22.00, a tylko w wyjątkowych sytuacjach w nocy (na przykład w razie zagrożenia życia lub zatarcia śladów przestępstwa; policjant może wówczas wejść bez nakazu, ale musi być umundurowany i pokazać legitymację służbową, a nakaz dostarczyć w ciągu siedmiu dni). Policja nie może wejść do domu w celu pouczenia przy naruszaniu ciszy nocnej czy dziennych hałasach. Takiego pouczenia może udzielić nam przez drzwi. Jeśli zapuka do naszych drzwi dzielnicowy, żeby zadać kilka pytań, też nie mamy obowiązku go wpuszczać. W takiej sytuacji otrzymamy wezwanie na komisariat, gdzie będziemy musieli udzielić stosownych wyjaśnień.
Straż graniczna, leśna, rybacka i łowiecka mogą wejść do mieszkania bez żadnych nakazów, jeśli służy to realizacji ich obowiązków, na przykład przeprowadzeniu kontroli czy poszukiwaniu dowodów na popełnienie przestępstwa. Utrudnianie im dostępu do lokalu naraża nas na odpowiedzialność karną. Funkcjonariusze ci mogą też sprawdzać tożsamość zastanych osób oraz przeszukiwać pojazdy.
Straż miejska i gminna ma prawo wstępu do lokalu bez nakazu między innymi w celu sprawdzenia, co jest spalane w piecu. Podobnie będzie ze skarbówką, sanepidem, służbami sanitarnymi czy celnymi. Ich wizyta w naszym domu musi być uzasadniona, wynikać z podpisanych umów o spełnianie świadczeń lub z podejrzeń o pewne zagrożenie. Pracownicy tych służb powinni być mieć legitymacje bądź identyfikatory oraz okazać dokumenty uzasadniające przeprowadzenie kontroli (a funkcjonariusze służb mundurowych muszą być umundurowani).
Straż pożarna ma prawo do wdarcia się na naszą nieruchomość w sytuacji zagrożenia ludzkiego życia, zdrowia lub mienia. Nie potrzebuje do tego żadnych nakazów.
Komornik. W wypadku niespłacanego zadłużenia ma on prawo wkroczyć do lokalu w celu dokonania egzekucji komorniczej nawet wbrew woli lokatora. Mamy jednak prawo zażądać okazania identyfikatora i pisemnego zezwolenia prezesa sądu rejonowego. Jeśli komornik zamierza dostać się na nieruchomość siłą, musi mu towarzyszyć policja. Czynności egzekucyjnych nie powinno się dokonywać w dni ustawowo wolne od pracy ani w godzinach nocnych. Jest to możliwe jedynie w szczególnych przypadkach, na podstawie odpowiedniego sądowego zezwolenia.
Pracownicy elektrowni, gazowni i wodociągów. Kwestię ich dostępu do liczników i innych urządzeń znajdujących się na terenie nieruchomości regulują zapisy konkretnych umów o dostawę mediów. Mamy prawo żądać okazania ważnej legitymacji z nazwiskiem pracownika oraz nazwą firmy. Osoby takie muszą też zapowiedzieć swoją wizytę ze stosownym wyprzedzeniem (pisemnie lub telefonicznie). Zdarza się, że dostawcy mediów zastrzegają w umowach swoim pracownikom prawo wstępu do domu w sytuacji, gdy zakład podejrzewa kradzież mediów. Mogą oni wówczas skontrolować całą instalację w lokalu mieszkalnym oraz odczytać i zbadać liczniki. Jeśli ich nie wpuścimy, będą mieli prawo wezwać policję albo zerwać z nami umowę i odciąć dopływ prądu, wody lub gazu.
Pracownicy ochrony. Mogą wejść na posesję w razie załączenia się alarmu i nieodwołania interwencji patrolu, jeśli wynika to z zawartej z agencją umowy. Ochroniarze mogą wówczas wylegitymować osobę znajdującą się na naszym terenie.
Osoby działające z upoważnienia sądów rodzinnych. Jeżeli przed takim sądem toczy się postępowanie w sprawie nieletniego mieszkającego w naszym domu, mamy obowiązek wpuścić funkcjonariusza, który chce sprawdzić warunki, w których mieszka ten nieletni.
Sąsiad. Ma prawo wejść na nasz teren, jeśli uzyskał upoważniającą go do tego decyzję starosty. Chodzi tu o sytuacje, gdy takie wejście jest konieczne ze względu na prowadzone u sąsiada roboty budowlane, a sprawy nie udało się załatwić polubownie.
Listonosz. Nie mamy obowiązku go wpuszczać w celu odebrania przesyłki. W takich przypadkach zostawi on w naszej skrzynce pocztowej awizo. Listonosz nie ma też prawa sprawdzać, czy płacimy abonament radiowo-telewizyjny, czy posiadamy odbiornik RTV ani czy jest on zarejestrowany. Prawo takie przysługuje tylko specjalnym kontrolerom Poczty Polskiej – ale i oni mogą przekroczyć próg tylko wtedy, gdy wyrazimy na to zgodę. Jeśli chcemy wpuścić listonosza do środka, pamiętajmy, że powinien być ubrany w służbowy uniform i mieć widoczny identyfikator.
Jak możemy się bronić we własnym domu
W sytuacji gdy dochodzi do naruszenia miru domowego, mamy prawo skorzystać z tak zwanej obrony koniecznej przewidzianej w art. 25 Kodeksu karnego. Zgodnie z § 1 tego przepisu nie popełnia przestępstwa, kto w obronie koniecznej odpiera bezpośredni, bezprawny zamach na jakiekolwiek dobro chronione prawem.
Co to oznacza w praktyce dla właściciela nieruchomości, który ma do czynienia z intruzem na swojej posesji? Aby odpowiedzieć na to pytanie, należy wyjaśnić podstawowe pojęcia użyte w cytowanym przepisie:
- zamachem jest zachowanie człowieka godzące w dobro pozostające pod ochroną prawa. W omawianym wypadku chronionym dobrem jest prawo do decydowania o tym, kto może przebywać w miejscu, do którego jesteśmy uprawnieni. Zamach może polegać na działaniu (wtargnięciu na teren nieruchomości) bądź zaniechaniu (nieopuszczaniu nieruchomości). O bezprawności mówimy, gdy dany czyn narusza przepisy. Nie ma wątpliwości, że wtargnięcie na teren cudzej nieruchomości spełnia ten wymóg. Z zamachem bezpośrednim mamy natomiast do czynienia wtedy, gdy sprawca przystąpił już do jego realizacji (na przykład przeskoczył płot i znajduje się już na naszej posesji) albo gdy z obiektywnej analizy sytuacji wynika, że niezwłocznie do niej przystąpi (wdrapuje się na ogrodzenie, usiłuje wyważyć drzwi czy otworzyć zamek). W drugiej z tych sytuacji również mamy prawo zacząć działać od razu, nie czekając na to, aż intruz znajdzie się na terenie nieruchomości;
- odparcie zamachu chroni istniejący stan prawny przed bezprawiem, dlatego działania, które podejmujemy w ramach obrony koniecznej, są traktowane jako zgodne z prawem i nie stanowią przestępstwa (w rozumieniu prawa karnego) ani czynu niedozwolonego (w rozumieniu prawa cywilnego).
Działania podjęte w celu przeciwstawienia się zamachowi i ochrony dóbr powinny się jednak mieścić w granicach wyznaczonych w art. 25§ 2 k.k., czyli sposób obrony powinien być współmierny do niebezpieczeństwa zamachu.
Z początkiem 2018 r. wszedł w życie przepis dodatkowo wzmacniający uprawnienia obronne właścicieli nieruchomości. Nowy art. 25 § 2a k.k. zakłada, że karom nie będzie podlegał ten, kto przekraczałby granice obrony koniecznej, odpierając zamach polegający na wdarciu się do mieszkania, lokalu, domu albo przylegającego do nich ogrodzonego terenu lub odpierając zamach poprzedzony wdarciem się do tych miejsc.Jednakże gdy przekroczenie granic obrony koniecznej będzie rażące, broniący się zostanie pociągnięty do odpowiedzialności karnej.
O rażącym przekroczeniu można mówić wtedy, gdy sposób obrony lub użyte środki nie były odpowiednie do zagrożenia wynikającego z zachowania napastnika. Weźmy na przykład taką sytuację. Włamywacz demoluje dom w poszukiwaniu łupu. Właściciel nakrywa złodzieja na gorącym uczynku i używając deski, którą akurat ma pod ręką, ogłusza go. W takiej sytuacji nie będzie podlegał karze bez względu na stan emocjonalny, w jakim się znajdował. Podobnie byłoby, gdyby przyłapał włamywacza na usiłowaniu otwarcia zamka – takie „majstrowanie” przy zamku to również bezpośredni zamach.
Gdyby natomiast po obezwładnieniu czy ogłuszeniu napastnika pobił go dotkliwie, doprowadzając do śmierci lub kalectwa, przekroczyłby granice obrony koniecznej w sposób rażący.
W praktyce nowe przepisy oznaczają, że przypadki przekroczenia granic obrony koniecznej nie będą kierowane od razu do sądu. Każdą sprawą zajmie się najpierw prokurator, który określi, czy miało ono charakter rażący, czy też nie. Nie będzie przy tym stosował trudnych do zweryfikowania kryteriów emocjonalnych. Jeżeli prokurator uzna, że przekroczenie granic nie miało charakteru rażącego, będzie mógł umorzyć postępowanie już na etapie przygotowawczym. Od takiej decyzji prokuratora będzie przysługiwać zażalenie do sądu.
Jeśli zaś prokurator uzna, że doszło do rażącego naruszenia granic obrony koniecznej, skieruje sprawę do sądu. Dopiero wówczas sąd będzie oceniał, czy działaliśmy pod wpływem strachu lub wzburzenia. Gdy dojdzie do takiego wniosku – zastosowanie znajdą dotychczasowe klauzule niekaralności wskazane w art. 25 § 2 (sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet odstąpić od jej wymierzenia) i w art. 25 § 3 (nie podlega karze ten, kto przekracza granice obrony koniecznej pod wpływem strachu albo wzburzenia usprawiedliwionych okolicznościami zamachu).
Podstawa prawna:
Kodeks karny
Z sali sądowej. Przekroczenie granic obrony koniecznej
Na ile możemy sobie pozwolić, wykorzystując uprawnienie do obrony? Czy możemy ugodzić włamywacza nożem, czy też musimy poprzestać na zagrożeniu mu bronią? Tego typu problemy towarzyszą instytucji obrony koniecznej od początków jej istnienia, a w mediach niejednokrotnie głośno było o wyrokach wobec osób, które broniąc swoich nieruchomości, doprowadziły do uszczerbku na zdrowiu, a nawet śmierci intruza.
Na przykład w 2011 r. uniewinniono mężczyznę, który zadał śmiertelny cios nożem jednemu z czterech napastników, którzy wtargnęli na jego posesję, a następnie zaatakowali i pobili dwoje domowników. Oskarżony o przekroczenie granic obrony koniecznej wybiegł z domu z nożem (którym w chwili ataku obierał ziemniaki), wtedy napastnicy zaczęli rzucać w niego różnymi przedmiotami, a jeden z nich ruszył w jego kierunku i napierając, nadział się na ostrze noża. Dostał jednak drugi cios, który okazał się śmiertelny. Sąd uznał mimo to, że oskarżony miał prawo bronić siebie i swoich najbliższych.
Z kolei w 2013 r. na dziesięć lat więzienia skazano mężczyznę, który bronił się przed dwoma napastnikami. Wdarli się oni do jego mieszkania i nie chcieli opuścić go wbrew żądaniom, używali wobec domowników przemocy i grozili pozbawieniem życia. Tu oskarżony zadał pięć ciosów nożem kuchennym jednemu i dwa ciosy drugiemu napastnikowi. Obaj zmarli w ciągu kilkunastu minut. Sędziowie uznali, że sposób obrony był niewspółmierny do niebezpieczeństwa zamachu i że sprawca działał z zamiarem ewentualnym pozbawienia życia napastników.